poniedziałek, 25 stycznia 2016

Los van Gaala przesądzony

fot. bbc.com
Nowy rok nie przyniósł spodziewanej przez kibiców poprawy gry United. Co prawda suche wyniki są znacznie lepsze niż osiągane pod koniec poprzedniego cyklu kalendarzowego, gdzie piłkarze z Old Trafford zaliczyli kompromitującą serię ośmiu gier bez wygranej, jednak to za mało by Holender utrzymał posadę. Zwycięstwa, choć zdarzają się częściej nie przekonują pod względem stylu, a i tak czołówka ligi odjeżdża. Specyfika tego sezonu sprawia, że nawet miejsce w czwórce nie jest pewne. Najwyższa pora by zareagować, inaczej Czerwonym Diabłom grozi wypadnięcie na stałe z europejskiego topu drużyn, co w końcu zaskutkuje spadkiem wartości marketingowej i dalszym spadkiem jakości sportowej.
Zadowolonym można być jedynie ze szczelnej defensywy, tylko Tottenham traci mniej bramek. Pytanie na ile jest to zasługa obrońców, a nie nudnej taktyka zakładającej głównie uniknięcie strat. Złośliwością losu był mecz przeciwko Newcastle, kiedy ofensywa wreszcie pokazała rozmach, natomiast całkowicie zawaliła formacja obronna. Oczywiście trzeba również wspomnieć nazwisko De Gea, bez niego ekipa z Old Trafford miałaby bilans bramkowy w okolicach remisu, jeśli nie ujemny. O stanie ataku świadczy tabela strzelców, najlepszy reprezentant MU - Wayne Rooney znajduje się poza dziesiątką czołowych snajperów Premier League, z dorobkiem prawie trzykrotnie słabszym niż lider - Jamie Vardy. I to mimo świetnego ruchu jakim było ściągnięcie Martiala.
Sam van Gaal notuje najsłabsze wyniki w swojej kariery (nie licząc krótkiego epizodu z młodzieżową reprezentacją Holandii). Z obecną drużyną zdobywa średnio 1,76 pkt, a jako selekcjoner Oranje szczycił się wynikiem 2,21 pkt. Nawet kiedy kibice na Camp Nou żegnali go białymi chusteczkami szło mu lepiej niż obecnie. Trzeba również podkreślić wręcz niespotykany komfort jakim dysponował w Manchesterze. Właściciele przymykali oko na kolejne wpadki, ciągle zapewniając menadżerowi nieograniczony budżet transferowy. Holender odwdzięczył się powrotem do Ligi Mistrzów, jednak oczekiwania były znacznie większe.  
Być może okres pracy LvG będzie kiedyś lepiej oceniany, jako czas budowania i sprzątania po epoce Fergusona. Być może po odejściu charyzmatycznego Szkota nieunikniony był taki kryzys, niezależnie od osoby następcy.  Tak czy inaczej dalsze zatrudnianie obecnego trenera nie ma sensu, bo nie wygląda on na człowieka, który miałby pomysł jak poprawić grę zespołu.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz