poniedziałek, 25 stycznia 2016

Legia zbojkotuje Puchar Polski?

fot. polskieradio.pl
Prezes wicemistrza Polski Bogusław Leśnodorski słynie z nieszablonowych, ale i przeważnie głupich wypowiedzi. Tym razem przebił samego siebie grożąc na łamach dziennika "Polska The Times", że w przyszłym sezonie Legia poważnie rozważa wystawianie rezerw podczas meczów krajowego pucharu. Powodem ma być przemęczenie piłkarzy z Łazienkowskiej, którzy po reformie Ekstraklasy rozgrywają więcej spotkań niż niejeden czołowy zespół w Europie. Dodatkowo swoje trzy grosze wtrąciła spółka zarządzająca ligą, która zaproponowała PZPN-owi ograniczenie formuły PP przez likwidację rewanżów na etapie ćwierć oraz półfinału. Zmianie miałby również ulec termin decydującego starcia, a ekipy grające w europejskich pucharach rozpoczynałyby rywalizację później niż inni ligowcy. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że prezesem ESA jest Dariusz Marzec były dyrektor zarządzający stołecznego klubu. Pachnie więc tutaj partykularnym działaniem na rzecz niedawnego pracodawcy, z pominięciem interesów pozostałych drużyn, które Marzec ma psi obowiązek reprezentować w takim samym stopniu jak Legię.   
Szczęśliwie Zbigniew Boniek ani myśli ustępować głupim pomysłom, które obniżyłyby rangę z trudem przywracanego do pełni życia Pucharu Polski. Przez długi czas był to tylko kadłub, bardziej zawadzający w terminarzu niż przyciągający uwagę kibiców. Wiele można zarzucić Bońkowi, ale akurat na te rozgrywki miał pomysł i umiał go zrealizować, dzięki czemu Puchar zyskuje prestiż, a finał ogląda z trybun "Narodowego" kilkadziesiąt tysięcy osób. Tradycją stało się, że decydujący mecz jest rozgrywany w weekend majowy, czyli w bardzo korzystnym czasie. I nie widzę najmniejszego powodu, by przekładać go na tydzień po zakończeniu ligi, kiedy poziom piłkarskich emocji już nieco przygasa, ponieważ ludzie są bardziej zajęci planowaniem wyjazdów wakacyjnych, a nie zmaganiami sportowców.
Cała heca wynikła o ironio przez włodarzy Legii, którzy mocno promowali pomysł z siedmioma dodatkowymi kolejkami. Miało to pozwolić na odpuszczanie początkowych meczów Ekstraklasy, aby spokojnie przygotować się do europejskich pucharów, a ewentualne straty odrabiać wiosną. Tylko jakoś taka strategia wcale nie przełożyła się na uczestnictwo polskiego klubu w LM. Żeby się tam znaleźć trzeba po prostu lepiej od rywali grać, a nie uciekać się do trików z terminarzem. Koniec końców Wojskowi wpadli w pułapkę, którą sami zastawili. Frajerstwo porównywalne z wyczynami blond kierownik stołecznej ekipy. Tym większa bezczelność, że swoje błędy próbuje się naprawiać czyimś kosztem.
Wyjściem z sytuacji zdecydowanie nie jest deprecjonowanie Pucharu, lecz powrót do rozumu i likwidacja reformy ESA37. Jeśli natomiast ktoś jest przemęczony zbyt długim sezonem, to zawsze istnieje możliwość rezygnacji z uczestnictwa, nie trzeba przy tym psuć zabawy innym, bowiem wystawianie rezerw oznacza lekceważenie rywali. Ewentualnie można lepiej trafiać z transferami. Wtedy się ma silniejszą kadrę i łatwiej rywalizować na wielu frontach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz