sobota, 23 stycznia 2016

Kiedy wyjeżdżać?

fot. cracovia.pl
Gruchnęła wiadomość, że Galatasaray zaproponowało 4,5 mln euro za Bartosza Kapustkę. Prezes Cracovii miał odrzucić ofertę, licząc na wzrost wartości wychowanka po Euro2016. Nie wiem  ile prawdy jest w tej całej historii, a ile spekulacji transferowych. Nawet wolałbym, żeby akurat Turcy odpuścili sobie młode, polskie talenty, bo jakoś ten kierunek kojarzy się raczej z emerytami niż promocją i rozwojem. Zupełnie inna kultura, a przede wszystkim specyfika klubów tureckich, które raczej wykazują brak cierpliwości do piłkarzy nie spełniających oczekiwań. W dodatku stać ich, żeby permanentnie wymieniać słabsze ogniwa. Z punktu widzenia reprezentacji lepiej zatrzymać Kapustkę przy Kałuży. Temat jest jednak szerszy, nie ogranicza się tylko do jednego zawodnika. Jak szybko Polacy powinni wyjeżdżać do lepszych zespołów? 
Istnieją dwa główne stanowiska w tej sprawie. Jedni twierdzą, że im szybciej tym lepiej, natomiast druga strona jest bardziej powściągliwa zwracając uwagę na liczne przypadki rychłego powrotu do kraju po zmarnowaniu sporej ilości czasu, bo nikt mi nie wmówi, że treningi nawet w najlepszym klubie dają więcej niż regularna gra. Tym samym od razu przyznałem, że popieram frakcję nr 2. Rzeczywiście transfery juniorów do wielkich marek europejskiej piłki nie wzbudzają u mnie zachwytu. Oczywiście rozumiem motywację klubów oraz samych graczy, jednak zbyt duży pośpiech tylko szkodzi. O karierze decydują nie tylko umiejętności, lecz także charakter, a może walory mentalne są nawet ważniejsze. Mało który niepełnoletni piłkarz jest przygotowany do życia poza granicami. Menadżer ma na głowie wielu klientów i nie będzie niańczył tylko jednego. Rodzice też czasem nie są w stanie wyjechać wraz ze swoim dzieckiem. 
Jeśli spojrzeć na zespół Nawałki, to jego podstawę stanowią stranieri,  którzy jednak wyjechali będąc ukształtowanymi przez polską myśl szkoleniową. Tak naprawdę tylko Szczęsny, Milik i Piotr Zieliński są pozytywnymi przykładami szybkiej zmiany klubu, z tym że wobec pomocnika Empoli jestem bardziej wstrzemięźliwy, bo obecna zwyżka formy może być tylko chwilowa. Nie liczę Łukasza Szukały, który nigdy nie grał w polskim klubie. Skomplikowany przypadek stanowi Kamil Glik, który wyjechał w młodym wieku, lecz później wrócił odbudowywać się do Gliwic, a prawdziwy progres zaliczył po ponownym transferze. Niestety znacznie więcej piłkarzy wracało z podkulonym ogonem lub ciągle szuka klubu, który przywróciłby im blask.  
Schemat jest ten sam, najpierw dużo medialnego szumu, wywiady, podpisanie kontraktu, a później bolesne zderzenie z rzeczywistością. Ostatnio powrót na ojczyzny łono zaliczył Hubert Adamczyk, który nie przebił się w Chelsea. To i tak lepiej niż zupełnie zmarnować talent jak Rafał Wolski. Kilka lat temu wydawało się, że to on stanowił będzie trzon środka pola Biało-Czerwonych. Pomagać mu mieli koledzy z Legii Furman oraz Borysiuk, którzy też źle trafili z pracodawcą. Drogą Adamczyka poszedł Gracjan Horoszkiewicz, też wrócił do Cracovii, gdzie nie potwierdził dużych umiejętności, obecnie spróbuje sił w Chrobrym Głogów. Wiele mówiło się o Krystianie Bieliku, ale temat przycichł. Nie chcę być złym prorokiem, ale zapowiada się kolejny zawód. Oczywiście katalog jest dużo szerszy, nie ma sensu omawiać go całego. 
Przede wszystkim trzeba skończyć z mitem, że tylko za granicą są w stanie wychować gwiazdę. Poziom Ekstraklasy jest sporo niższy, lecz i tutaj są ludzie znający się na piłce. Jeśli odchodzić to jako wyróżniająca się postać ligi, a nie po jednej udanej rundzie. Lewandowski był królem strzelców kiedy przyjmował ofertę Dortmundu. Ważny też jest wybór kierunku, a często menadżerowie mają w tej sprawie najwięcej do powiedzenia. Zamiast wybierać wielkie marki, gdzie konkurencja będzie ogromna, lepiej spokojnie rozwijać talent w Belgii, czy Holandii.











  

1 komentarz:

  1. EEE TAM, CO SIĘ NACHAPALI PIENIĄŻKÓW, TO SIĘ NACHAPALI! ;D

    OdpowiedzUsuń