wtorek, 9 września 2014

Kanonier bez prochu

fot. REUTERS
Za trzy tygodnie minie osiemnaście lat, odkąd zasiada na fotelu menadżera Arsenalu. Mowa oczywiście o Arsenie Wengerze, który chyba nie spocznie, póki nie odzyska mistrzowskiego tytułu w Anglii. Tym samym tryumfowałaby jego filozofia piłki, polegająca na wychowywaniu i budowaniu drużyny, a nie wielomilionowych transferach. 
Mały kroczek został uczyniony w zeszłym roku, gdy po dziewięciu latach, na Emirates wreszcie trafiło jakieś trofeum. Puchar Anglii, zresztą zdobyty w dość szczęśliwych okolicznościach, nie zaspokaja ambicji wielkiego klubu. Tam marzą o ligowej dominacji i nawiązaniu do sukcesów w Europie.
Jednak, aby to osiągnąć potrzeba zespołu, który potrafi utrzymać równą formę przez cały sezon, a nie tylko zachwycać przez miesiąc. Z tym Arsenal ma odwieczne kłopoty. Trudno się dziwić skoro Francuz uwielbia pracować z młodymi zawodnikami. Wszystko fajnie, tylko czy taką taktykę można przeciwstawić się magnatom z United, City, Chelsea i Liverpoolu. Ferguson wygrał kiedyś dzieciakami ligę, lecz było to w innej erze, bardziej egalitarnej, gdy brakowało tak zdecydowanych potentatów.
Letnie okienko transferowe nie napawa optymizmem. Za jego pomocą nie udało się rozwiązać żadnych problemów dręczących Arsenal. Sprzedaż Vermaelena mocno osłabi i tak już niezbyt pewną defensywę. Swoim zwyczajem Wenger kupił młodego Chambersa, ale on swoje zawali, zanim nauczy się grać na poziomie Premier League. Koscielny na Mundialu wprowadzał sporo chaosu w poczynania Trójkolorowych, lepiej sobie radził Debuchy. 
W ataku też sytuacja jest daleka od idealnej. Za wielkie pieniądze kupiono Sancheza, ale on nie zastąpi Bergkampa i van Persiego, to inny typ piłkarza. Welbeck wbił dwa gole Szwajcarii, lecz złośliwi się śmieją, że tym samym wyczerpał już limit na ten sezon. W United był raczej skrzydłowym, niż napastnikiem wykańczającym akcje kolegów.
Mimo obietnic w dalszym ciągu ekipy Kanonierów nie wzmocniono żadnym znaczącym piłkarzem. Trzeba się zdecydować i albo podjąć rękawicę rzuconą przez najsilniejszych, albo pogodzić się z przeciętnością. Nie wiem, czy Francuz o aparycji nauczyciela wuefu jest do tego zdolny.

2 komentarze:

  1. Oczywiście można krytykować Wengera za brak znaczących tytułów w ostatnich 10 latach. Niemniej ja właśnie ten okres uważam za jego największy sukces. W ciągu 12 lat Arsenal zbudował największe centrum treningowe w Anglii, największą akademię juniorów w Anglii, oraz stadion który pod względem przychodów w dniu meczu ustępuje tylko Santiago Bernabeu (w skali całego świata). Na to wszystko klub wydal łącznie 850 milionów funtów. Sprzedaż placu pod budowę stadionu była największą transakcją nieruchomości w Londynie od XIX wieku. Są to pieniądze, które w przeciwnym wypadku zostałyby przeznaczone na transfery i pensje. Wenger woli jednak patrzeć w przyszłość. Dzięki temu zapewni Arsenalowi trwały byt w europejskiej czołówce. A jeżeli chodzi o osiągnięcia, są w Europie tylko 3 kluby, którym udało się utrzymać w czołowej czwórce krajowych lig przez okres 18 lat z rzędu.
    Problem polega na naruszeniu prawa antymonopolowego przez Chelsea i Manchester City. Obydwa te kluby były w środku tabeli zanim nie przypłynął do nich strumień ropy i gazu. Wyobraźmy sobie podobną sytuację wśród spółek giełdowych... Skończyłoby się surowymi karami dla zarządu.
    Nie bardzo wiem, jak można porównywać Koscielnego do Debuchy'ego. Chambers już zarezerwował sobie miejsce w reprezentacji seniorów. Alexis jest mniej chimeryczny i kapryśny niż van Persie (choć tu też... oni grają na innej pozycji!), a dynamizmu i inwencji ma więcej.
    Magnaci z Liverpoolu? Bez przesady, przez cztery lata nie powąchali ligi mistrzów! Man Utd... no cóż, zobaczymy. Chelsea i Man City hmm, łatwo wygrywać z nieograniczonymi środkami. Finansowe Fair Play istnieje faktycznie dopiero od tego roku. Od 2004 roku Chelsea wydała 510 mln funtów netto (tranfery z minus transfery od), Man City 340 mln, Arsenal 47...
    Tak więc, oczywiście można nie lubić Wengera. Jest uparty, arogancki, i przeświadczony o własnej racji. Ale on naprawdę potrafi zarządzać klubem, a nie wyłącznie patrzeć na efekty krótkoterminowe. A co jest złego z jego aparycją nauczyciela wuefu? Chciałbym mieć taką sylwetkę, kiedy będę w jego wieku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny, merytoryczny komentarz ale się z nim nie zgadzam. Głównym celem klubu jest osiąganie sukcesów sportowych, a nie inwestycje deweloperskie. Wenger uprawia sztukę dla sztuki. Wybudował akademię i co z tego skoro praktycznie żadnego piłkarza nie jest w stanie zatrzymać na dłużej w Arsenalu. Chyba londyńczycy nie pogodzą się z pozycją dostarczyciela piłkarzy dla innych klubów. Magnaci z Liverpoolu przynajmniej w 2005 r. wygrali Ligę Mistrzów. Chciałbym się mylić, lecz Francuz takiego osiągnięcia raczej już nie zapisze w swoim CV.

    OdpowiedzUsuń