fot. fanpop.com |
Obie drużyny zagrają trzy razy przed własną publicznością, dwa razy wybiorą się w delegację. Domowy bilans mają niemal identyczny, z tym że Real na Bernabeu nie poniósł żadnej porażki, a podopiecznym Luisa Enrique zdarzyła się jedna wpadka na Camp Nou. Z kolei wyjazdy lepiej idą ekipie Blaugrana, bo Królewscy aż pięć razy wracali do stolicy bez zdobyczy, przy dwóch przegranych rywali.
Duma Katalonii zmierzy się z Getafe, Cordobą, Sociedad, Atletico oraz Deportivo. Real czekają starcia przeciwko Almerii, Sevilli, Valencii, Espanyolowi, a także Getafe. Na pierwszy rzut oka piłkarze ze stolicy Hiszpanii mają trudniejsze zadanie, bo dwukrotnie muszą skrzyżować rękawice z czołowymi zespołami, jednak pod koniec sezonu autsajderzy walczący o utrzymanie często wspinają się na szczyty możliwości i są groźniejsi niż teoretycznie silniejsze ekipy.
Cordoba już chyba pogodziła się z losem, czerwoną latarnię mógłby uratować tylko cud. Nie ma co liczyć, że urwie punkty Messiemu i spółce. Jesienny wynik brzmiał 5-0. Za to Real Sociedad wygrał 1-0, więc po Baskach można się spodziewać więcej. Problem tylko w tym, że nie mają oni już żadnej motywacji, prawdopodobnie zajmą bezpieczną pozycję oscylującą wokół środka tabeli. Najtrudniejszym zadaniem będzie wyjazd na Vicente Calderon. Obrońcy tytułu ciągle nie mogą być pewni miejsca w Lidze Mistrzów, ale nawet nie o to chodzi. Dla piłkarzy Simeone taki mecz będzie niezwykle prestiżowy, tym bardziej że w stolicy Katalonii ulegli 1-3. Pytanie tylko, czy zechcą pomóc sąsiadom zza miedzy? Deportivo ma nóż na gardle i musi punktować nawet z czołówką. Zadanie niezwykle trudne przy potencjale tego teamu, świadczy o tym choćby wynik pierwszej konfrontacji przegranej przez Galicyjczyków 0-4.
Królewscy na początek grają z zagrożoną spadkiem Almerią, którą poprzednio rozbili 4-1. Sevilla oraz Valencia to twardszy orzech do zgryzienia. Podopieczni Nuno Santo wygrali na Mestalla z Realem 2-1, natomiast Andaluzyjczycy w takim samym stosunku ulegli Los Blancos. Oba zespoły walczą o czwartą lokatę dającą szansę na Ligę Mistrzów, więc dla nich ostatnie kolejki będą niemniej istotne niż dla ekip ubiegających się o tytuł. Paradoksalnie konfrontacja z Espanyolem może być tym samym, czym dla Barcelony mecz przeciwko Atletico. Wiadomo, że klasa drużyny jest dużo mniejsza, lecz motywacja dowalenia lokalnemu rywalowi będzie podobna.
Kluczową rolę może odegrać Getafe, które gra z oboma potentatami. Teoretycznie gracze młodziutkiego szkoleniowca Pablo Franco Martina mają sporą przewagę nad strefą spadkową, ale niekorzystny zbieg okoliczności grozi znalezieniem się pod kreską. W pierwszej rundzie potrafili zatrzymać Barcelonę bezbramkowo z nią remisując, natomiast Real nie dał im większych szans zwyciężając 3-0.
Cordoba już chyba pogodziła się z losem, czerwoną latarnię mógłby uratować tylko cud. Nie ma co liczyć, że urwie punkty Messiemu i spółce. Jesienny wynik brzmiał 5-0. Za to Real Sociedad wygrał 1-0, więc po Baskach można się spodziewać więcej. Problem tylko w tym, że nie mają oni już żadnej motywacji, prawdopodobnie zajmą bezpieczną pozycję oscylującą wokół środka tabeli. Najtrudniejszym zadaniem będzie wyjazd na Vicente Calderon. Obrońcy tytułu ciągle nie mogą być pewni miejsca w Lidze Mistrzów, ale nawet nie o to chodzi. Dla piłkarzy Simeone taki mecz będzie niezwykle prestiżowy, tym bardziej że w stolicy Katalonii ulegli 1-3. Pytanie tylko, czy zechcą pomóc sąsiadom zza miedzy? Deportivo ma nóż na gardle i musi punktować nawet z czołówką. Zadanie niezwykle trudne przy potencjale tego teamu, świadczy o tym choćby wynik pierwszej konfrontacji przegranej przez Galicyjczyków 0-4.
Królewscy na początek grają z zagrożoną spadkiem Almerią, którą poprzednio rozbili 4-1. Sevilla oraz Valencia to twardszy orzech do zgryzienia. Podopieczni Nuno Santo wygrali na Mestalla z Realem 2-1, natomiast Andaluzyjczycy w takim samym stosunku ulegli Los Blancos. Oba zespoły walczą o czwartą lokatę dającą szansę na Ligę Mistrzów, więc dla nich ostatnie kolejki będą niemniej istotne niż dla ekip ubiegających się o tytuł. Paradoksalnie konfrontacja z Espanyolem może być tym samym, czym dla Barcelony mecz przeciwko Atletico. Wiadomo, że klasa drużyny jest dużo mniejsza, lecz motywacja dowalenia lokalnemu rywalowi będzie podobna.
Kluczową rolę może odegrać Getafe, które gra z oboma potentatami. Teoretycznie gracze młodziutkiego szkoleniowca Pablo Franco Martina mają sporą przewagę nad strefą spadkową, ale niekorzystny zbieg okoliczności grozi znalezieniem się pod kreską. W pierwszej rundzie potrafili zatrzymać Barcelonę bezbramkowo z nią remisując, natomiast Real nie dał im większych szans zwyciężając 3-0.