niedziela, 6 grudnia 2015

Wiślacy czekają na prezent

fot. sport.se.pl
Za chwilę w Krakowie klasyk Wisła - Legia. Dawniej o takim meczu bębniłoby się już trzy dni wcześniej, ale teraz nie wzbudza przesadnie dużego zainteresowania. Dysproporcja między odwiecznymi rywalami wzrosła na tyle, że murowanym faworytem jest wicemistrz Polski i to nawet grając przy wrogiej sobie publiczności. Biała Gwiazda musi się pozbierać po przegranych derbach oraz błyskawicznie przyswoić sposób gry nowego trenera - Marcina Broniszewskiego, choć były asystent poprzednich opiekunów pewnie wstrzyma się z rewolucją. Dodatkowo kontuzję złapał Paweł Brożek - najskuteczniejszy strzelec zespołu, szczególnie lubiący pokonywać bramkarzy Legii. Za czerwoną kartkę będzie pauzował Maciej Sadlok, choć akurat jego absencja może być wzmocnieniem drużyny, bo lewonożny obrońca daleki jest od formy predestynującej do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. 
Gospodarzom pozostaje liczyć na mikołajkowy prezent od piłkarzy Stanisława Czerszesowa. Mogą pocieszać się nieprzewidywalnością Ekstraklasy, zwłaszcza odkąd wprowadzono reformę rozgrywek. W środku tygodnia sensacyjny lider, grający dotychczas najlepszy futbol nad Wisłą pojechał do czerwonej latarni z Zabrza i nie dość że wyjechał bez punktów, to jeszcze z bagażem pięciu bramek. Rozdawanie prezentów w ogóle stało się modne w Europie. Manchester City uległ Stoke, Bayern przegrał swój pierwszy mecz ligowy, nawet Barcelona została zatrzymana przez Valencię. 
Nie tak dawno, bo wiosną Biała Gwiazda miała podobną sytuację. Wtedy po zmianie trenera zaprezentowała się przy Łazienkowskiej od bardzo dobrej strony. Nowa miotła podziałała mobilizująco na ekipę 13-krotnego mistrza Polski. Piłkarze dali z siebie 100% i wcale nie było widać, który zespół miał wówczas większe aspiracje. Legia wydarła punkt w doliczonym czasie, a wcześniej skorzystała z fatalnej pomyłki sędziego Złotka i jego asystentów. Oby nazwisko arbitra dzisiejszych zawodów szybko uległo zapomnieniu.  
Dla Wojskowych wizyta pod Wawelem nie będzie problemem, bo w delegacji spisują się przyzwoicie. Sądząc po liczbie zdobytych goli idzie im nawet lepiej niż na własnym obiekcie. Gdyby nie wizyta u lidera wciąż cieszyliby się mianem niepokonanych w meczach wyjazdowych. Średnio podczas takich zawodów zdobywają ponad dwa gole, a jeśli mowa o strzelaniu to nie sposób pominąć nazwiska Nikolic. Węgier ma realne szanse pobić rekord snajperów ustanowiony przez Henryka Reymana. Kiedy zaczęto wróżyć mu spadek formy natychmiast zaprzeczył pogłoskom pogrążając defensywę Podbeskidzia i Górnika Łęczna. Być może czeka go dziś najtrudniejszy egzamin, bo mimo słabej postawy Wisła o dziwo straciła najmniej bramek w lidze ex aequo z Pogonią oraz Koroną. 
Pytanie czy Rosjanin w ogóle wystawi swoich największych asów mając w perspektywie konfrontację przeciwko Napoli (właśnie stracili pozycję lidera Serie A) decydującą o awansie do wiosennych, europejskich zmagań? Gospodarze z pewnością nie oszczędzą kości przeciwników, a czwartkowy mecz jest ważniejszy od potyczki prestiżowej, lecz pozbawionej właściwego ciężaru gatunkowego.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz