wtorek, 1 grudnia 2015

W Wiśle znowu gorąco

fot. katowickisport.pl
Ktoś musiał zapłacić za przegrane derby. Co oczywiste łatwiej zwolnić trenera niż kilku notorycznie zawodzących piłkarzy, więc z funkcją pożegnał się Kazimierz Moskal. Nie żeby mógł się on poszczycić jakimiś genialnymi rezultatami, wręcz przeciwnie średnia trochę powyżej punktu na mecz jest bardzo daleka od oczekiwań, ale klub ma większe problemy niż ciągłe rotacje w fotelu trenera. Trzeba tam znacznie większych zmian, prawdopodobnie łącznie ze zmianą właściciela, bo obecny dawno stracił pomysł na wyciągnięcie Białej Gwiazdy z dołka. 
Moskal objął drużynę w marcu i od razu musiał grać przeciwko Legii i Cracovii - dwóm największym rywalom. Spisał się więcej niż przyzwoicie, gdyby nie drukarskie popisy Mariusza Złotka zapisałby dwa zwycięstwa. W ogóle trener miał pecha do sędziów, notoryczne błędy na niekorzyść Wisły będą znakiem firmowym jego kadencji, tak samo jak remisy. Po znakomitym starcie trzy kolejne spotkania zakończyły się bez rozstrzygnięcia. Pierwszą porażkę przyniosła dopiero siódma seria spotkań pod wodzą Moskala. Niezły początek pracy pozwolił uzyskać kredyt zaufania. Finisz Ekstraklasy był już znacznie mniej udany, lecz zdecydowano się utrzymać szkoleniowca na stanowisku. 
Swoją wartość miał potwierdzić podczas nowego sezonu, do którego osobiście przygotuje zespół. Widać, że chciał narzucić ofensywny styl gry, piłkę krakowską, której sam był przecież reprezentantem. Jednak dalej brakowało punktów, przeważnie 13-krotni mistrzowie Polski tylko remisowali. Pierwsze sześć kolejek to pięć takich wyników. Drużyna zazwyczaj prezentowała się lepiej od przeciwnika, tylko co z tego? Na koniec ważna jest liczba zdobytych bramek. Dodatkowy problem stanowił brak ustabilizowanej formy. Wisła potrafiła rozgromić Podbeskidzie, czy pogrążyć Jagiellonię, żeby tydzień później mieć kłopoty ze strzeleniem choćby jednego gola. Ostatnie jedenaście meczów, to za każdym razem inne rozstrzygnięcie. Krakowianie nie potrafili zagrać równo nawet przez dwie kolejki z rzędu.
Zmiana szkoleniowca była konieczna. Co prawda można było poczekać do zakończenia tegorocznych rozgrywek, raz ze względu na szacunek do byłej gwiazdy klubu, a dwa następca i tak wiele przed przerwą nie zrobi. Niemniej Moskal przestał gwarantować nawet miejsce w ósemce, a gra w grupie spadkowej byłaby już tragedią. Także jakieś trzęsienie ziemi musiało się wydarzyć, choć trzeba mieć świadomość krótkofalowości tego rozwiązania. Reformować trzeba od fundamentów, które gniją, a nie od komina. 
Mimo zapowiedzi prezesa Gaszyńskiego ciągle brakuje sponsora koszulkowego odciążającego Telefonikę. Wisła przegrywa kolejne sprawy w sądach z byłymi pracownikami i musi wypłacać im odszkodowania. Nie wiadomo ile jeszcze trupów zasiedla szafy przy Reymonta. Frekwencja na trybunach nie pozwala zapełnić kasy. Z taką grą trudno liczyć by kibice tłumniej odwiedzali stadion. Brakuje świeżej krwi, która zmobilizowałaby stare gwiazdy typu Brożek, Boguski, Głowacki do lepszej postawy. Tutaj wzorem może być Cracovia promująca Kapustkę czy Wdowiaka. Znowu zdolni juniorzy będę musieli zdobywać ligowe szlify pod obcą banderą jak Krzysztof Mączyński?
Akurat za powrót reprezentanta Polski trzeba pochwalić pion sportowy Białej Gwiazdy. Inna sprawa, że piłkarz sam chciał za wszelką cenę wrócić w rodzinne strony ze względu na narodziny dziecka. Trzeba już szykować dla niego następcę, bo wątpliwe by działaczom udało się zatrzymać kadrowicza Nawałki. Reszta zakupów grających w polu prezentuje się mniej okazale. Crivellaro, Cywka, Popovic dają zespołowi bardzo mało. Największą zawodem jest Polak wychowany na Wyspach. Tak bezproduktywnego zawodnika nie powinno się trzymać nawet na ławce. Dobrym ruchem okazało się za to ściągnięcie Radosława Cierzniaka. Po słabym początku, teraz daje pewność w bramce i wiele razy ratował kolegom skórę. Pierwszy raz od dłuższego czasu Wisła ma spokój na tej pozycji. 











 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz