sobota, 28 listopada 2015

Derby pod Wawelem

fot. sport.wp.pl
W niedzielny wieczór dawna stolica Polski zatrzyma się na dwie godziny i poświęci uwagę wydarzeniu rozgrywanemu przy ulicy Reymonta. Piłkarze Wisły oraz Cracovii rozstrzygną kwestię prymatu w mieście, oczywiście o ile nie padnie remis jak podczas lipcowego spotkania. Konfrontacja zapowiada się ciekawie ze względu na styl prezentowany przez oba kluby. Od początku rozgrywek krakowianie są chwaleni za ładną, ofensywną piłkę. Dotychczas jednak to Cracovia lepiej potrafi przełożyć efektowność na liczbę zdobytych punktów. Podopieczni Jacka Zielińskiego uzbierali cztery oczka więcej i okupują trzecią pozycję. Grająca bardziej w kratkę Biała Gwiazda plasuje się na szóstej lokacie, mocno czując nacisk ekip znajdujących się pod kreską.  
Na pierwszy rzut oka faworytem będą Pasy. Dwa ostatnie mecze ligowe drużyna wygrała bez trudu, strzelając łącznie siedem goli, problem w tym że oba odbywały się przy Kałuży. Dla Cracovii własna publiczność to duże wsparcie. Ponad 70% dorobku bramkowego jej futboliści zaliczyli właśnie na swoim terenie. Kiedy wyjeżdżają w delegacje jakoś tracą animusz i skuteczność. Właściwie tylko w Kielcach potrafili nawiązać do formy prezentowanej u siebie. Trzy z siedmiu wyjazdów zakończyły się jednobramkowymi wynikami. Stadion największego rywala jest szczególnie nieszczęśliwy. Chyba tylko najstarsi górale pamiętają kiedy ostatnio Pasy wygrały spotkanie ligowe przy Reymonta. Jeśli mnie pamięć nie myli, to w erze Filipiaka jeszcze się nie udało.
Z kolei Wisła nadzwyczaj często na własnym obiekcie remisuje bezbramkowo, co trochę podważa wiarę, że derby będą ucztą dla pasjonatów futbolu. Choć z zespołem Kazimierza Moskala generalnie nic nie wiadomo. Potrafią zagrać kapitalne 90 minut deklasując rywala, jak przeciwko Podbeskidziu, albo totalnie bezbarwnie jak przez większość meczu z Górnikiem Zabrze. Dużo zależy od nastawienia piłkarzy, bądź od terminu otrzymania ostatniej wypłaty. Latem skazywano ich na pożarcie, tymczasem potrafili wywieźć z Kałuży cenny punkt i dotrzymywali kroku faworyzowanym sąsiadom. Teraz sporym ułatwieniem będzie brak Piotra Polczaka filara defensywy Pasów.    
Ozdobą derbów powinien być pojedynek kadrowiczów Nawałki: Mączyńskiego i Kapustki. Kto by pomyślał, że właśnie ci zawodnicy będą uznawani za czołowe postaci swoich klubów? W reprezentacji mocniejszą pozycję ma pomocnik Wisły, który był ważną częścią Biało-Czerwonych podczas eliminacji. Zawodnicy najstarszego mistrza Polski już podczas pierwszego starcia przekonali się o klasie rodowitego krakowianina, który strzelił im bramkę, jak dotąd jedyną w tym sezonie Ekstraklasy. 
Kapustka to najnowsze odkrycie selekcjonera. Jego gra z Islandią i Czechami sprawiła, że znalazł się na ustach kibiców futbolu w naszym kraju. Powołania całkowicie mu się jednak należały, bo w lidze spisywał się znakomicie. 18-latek dwukrotnie wpisywał się do protokołu jako zdobywca gola, wtedy Cracovia pewnie zwyciężała. Oprócz tego aż dziewięć razy umożliwiał kolegom celebrowanie zdobytej bramki. Lipcowe derby odbyły się bez jego udziału, ale grając z orłem na piersi już udowodnił, że presja nie jest dla niego problemem. 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz