czwartek, 10 grudnia 2015

Polacy o awans

fot. goal.com
Teoretycznie dwóch reprezentantów polskiej Ekstraklasy może dzisiaj świętować promocję do wiosennych meczów Ligi Europy. Trudno się oszukiwać, byłoby to rozwiązanie sensacyjne i zdecydowanie na wyrost biorąc pod uwagę postawę w dotychczasowych meczach. Jednak co pokazała wczoraj Roma można awansować nawet jeśli się nie zasługiwało, więc i nasi powinni spróbować iść tą samą drogą. Tak czy inaczej trzeba liczyć na nieśmiertelną matematyczną szansę, której nie jestem fanem, bo jakoś nam sprzyja niezwykle rzadko. 
Trudniejszą sytuację ma Lech, który potrzebuje zwycięstwa nad liderem grupy - Basel oraz potknięcia Fiorentiny u siebie z Belenenses. Fakt, że wśród tych drużyn padały rożne, dość zaskakujące rezultaty, ale teraz musiałoby dojść do niezwykłego zbiegu okoliczności. Mistrz Polski miał spore problemy ze strzelaniem bramek podczas meczów międzynarodowych.  Tylko dwukrotnie jego piłkarze potrafili pokonać przeciwnych golkiperów, w tym raz kiedy sensacyjnie ograli Fiorentinę. Na nic się to zdało, bo Włosi wzięli skuteczny rewanż dzięki czemu mają lepszy bilans bezpośrednich konfrontacji. 
Przy równej liczbie punktów dalej przejdzie Fiorentina, czyli włoskim rywalom wystarcza remis z Portugalczykami. Belenenses sprawiło już niespodziankę wygrywając w Bazylei i śmiem twierdzić, że tym samym wyczerpało swój limit zaskakujących osiągnięć. Gdyby jednak piekło miało zamarznąć, to też trzeba uważać, by podopieczni Sa Pinto nagle nie prześcignęli Lechitów pod względem bilansu bramkowego. Podczas 180 minut polsko-portugalskiej rywalizacji nie padła żadna bramka, zatem będzie decydowała skuteczność w innych spotkaniach. Obecnie gracze z Bułgarskiej mają dwa gole przewagi. Sytuacja czysto teoretyczna, lecz możliwa. Tak czy inaczej zwycięstwo Belenenses jest absolutnie konieczne dla powodzenia misji Kolejorza, który do spotkania przystąpi podbudowany serią pięciu ligowych zwycięstw.    
Odrobinę bardziej prawdopodobna wydaje mi się promocja Legii. Nie ze względu na lepszą postawę sportową, tutaj akurat widzę obecnie przewagę po stronie Lecha, ale korzystniej ułożyła się sytuacja grupowa. Wojskowi wygrali tylko jeden mecz, ale za to ważny. Sukces odniesiony nad Midtjylland pozwolił zniwelować skutki  pierwszego starcia tych ekip, dzięki temu gdyby skończyły one z równym dorobkiem punktowym, będzie decydować bilans goli. Duńczycy zostali rozgromieni w Neapolu, więc na tę chwilę legitymują się gorszymi osiągami. Oczywiście podstawową kwestią jest, żeby Legioniści wygrali wyjazdowy mecz z Włochami. Szczęśliwie klub z południa kontynentu już nie musi zawracać sobie głowy czwartkiem, awans wywalczyli wcześniej i praktycznie tylko dlatego Polacy nie są spisani na straty. W normalnych okolicznościach Napoli, które dotychczas wygrało pięć spotkań, strzelając 17 bramek, a tracąc jedną byłoby murowanym faworytem. Przy Łazienkowskiej przybysze z Italii już udowodnili swoją wyższość.
Stosunkowo prawdopodobny jest remis Duńczyków z Belgami. Jakiekolwiek inne rozstrzygnięcie eliminuje warszawian, bowiem Club Brugge przeciwko Legii zanotowało tryumf i podział punktów. Piłkarze wicemistrza Polski będą musieli, więc ściskać kciuki za kompromis w drugim spotkaniu. Szczęśliwie obu ekipom zależy tak samo, o odpuszczanie raczej nie ma się co bać. Na przestrzeni fazy grupowej lepiej radzili sobie Skandynawowie, lecz ich forma od pewnego czasu maleje. Najlepiej szło im podczas wczesnojesiennych spotkań. Pierwszy mecz wygrali 3-1, teraz mają rewanż u siebie. Mimo tego nie postawiłbym pieniędzy, że awansują.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz