piątek, 11 grudnia 2015

Czy to już koniec?

fot. rte.ie
Ogromnym zawodem skończył się powrót Manchesteru United do Ligi Mistrzów po przerwie spowodowanej pracą Davida Moyesa. Porażka z Wolfsburgiem sprawiła, że podopiecznych Luisa van Gaala wyprzedziło PSV Eindhoven i tym samym Czerwonym Diabłom pozostanie rywalizować tylko w Lidze Europy, która oczywiście nikogo przy Old Trafford nie interesuje, choć niesłusznie bo rozgrywki niższego szczebla można przynajmniej wygrać, na co z taką formą nie byłoby szans w LM. Czwarta pozycja zajmowana aktualnie wśród drużyn angielskich też odbiega od oczekiwań, ale czołówka Premier League jest mocno ściśnięta i tutaj można mieć złudzenia, że sezon jeszcze da się uratować. Inaczej pewnie Holender już żegnałby się z fotelem menadżera.     
Zwycięstwo Wilków nie było przypadkowe, wręcz przeciwnie. Gdyby nie charakterystyczne kolory koszulek trudno byłoby odróżnić, która drużyna nominalnie należy do największych sportowych marek na świecie, a która jest tylko nuworyszem wśród stałych bywalców elity. Momentami gospodarze ośmieszali defensywę MU, praktycznie przez pełne 90 minut panowali też nad przebiegiem spotkania. Przyjezdnych denerwował zwłaszcza natychmiast odpowiadający na ich gole Naldo. Inna sprawa, że stracić dwie tak podobne bramki, to trochę wstyd. 
Zresztą już wcześniejsze mecze pokazywały słabość Czerwonych Diabłów. Praktycznie każde spotkanie to niesamowite męki. Grupa była mocna, ale przecież rywalom jeszcze sporo brakowało do europejskich potentatów. Skoro nie potrafi się wygrać z mistrzem Holandii, to trudno równać się z Barceloną, czy Bayernem. Podczas bieżącej edycji LM reprezentanci czerwonej części Manchesteru zanotowali tylko dwa zwycięstwa, w tym oba przed własną publicznością. Wyjazdy zakończyli mając na liczniku tylko jeden punkt. Wynik poniżej krytyki, zresztą pod względem liczby zdobytych goli też nie ma się czym chwalić.   
Od przybytku jednak głowa może zaboleć. To przykład United pod wodzą van Gaala, który na potęgę sprowadzał nowych zawodników, wydając gigantyczne pieniądze. Takiego komfortu nie miał żaden inny menadżer. Praktycznie poza kilkoma, może kilkunastoma piłkarzami Holender mógł ściągnąć sobie kogo mu się żywnie podobało. Jasnym jest, że zespół potrzebował przebudowy, nawet radykalnej, tylko może bardziej przemyślanej. Przykładowo w kadrze roi się od środkowych pomocników, a brakuje typowego snajpera jakim był van Nistelrooy. Depay może masowo zdobywał gole w Eredivisie, ale Anglia to zdecydowanie wyższy poziom. Zresztą z jego charakterystyką pozostaje dla niego pozycja skrzydłowego, na szpicę brakuje mu odpowiednich predyspozycji. Wielkim niewypałem okazał się Falcao, co pewnie zniechęciło trenera do takich zawodników. Liczni gracze defensywni też nie tworzą monolitu. Wolfsburg rozklepywał obronę Czerwonych Diabłów z dużą łatwością, jakby Niemcy prezentowali klasę co najmniej Barcelony. Do tej pory największym wzmocnieniem okazał się Anthony Martial, którego zakup był bodaj najbardziej krytykowany.     
Prawdopodobnie van Gaal dostanie szansę na uratowanie sezonu, a może tego dokonać tylko wygrywając mistrzostwo. Jeśli zawiedzie United czeka kolejna rewolucja. Zresztą nawet zostawienie dotychczasowego opiekuna nie zmieni sposobu funkcjonowania. Lepiej zrobiłaby odrobina spokoju, która pozwoliłaby stworzyć zgrany zespół z piłkarzy już reprezentujących barwy MU. Ciągłe mieszanie i kupowanie nowych to pójście drogą Lechii Gdańsk. Wystarczy niewielki dopływa świeżej krwi w postaci 1-2 futbolistów. Inaczej ciągle będzie królował chaos, a nikt mi nie wmówi, że VFL czy PSV mają mocniejsze kadry od MU.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz