niedziela, 11 października 2015

Z Irlandią o awans

fot. rte.ie
Kilkanaście miesięcy zmagań o przepustkę na przyszłoroczne Euro dzisiaj dobiega końca. A raczej miejmy nadzieję, że dobiega, bo chyba nikt nie ma ochoty rozgrywać za miesiąc baraży. Porażka przed własną publicznością miałaby destrukcyjny wpływ na morale drużyny, które było budowane z takim trudem. Pamiętam początek eliminacji. Mało kto wierzył, że uda się zdystansować Wyspiarzy, o Niemcach nie wspominając. Mieliśmy wówczas zespół rozbity kompletnie nieudaną kampanią kwalifikacyjną do brazylijskiego Mundialu. Lewandowski był krytykowany za słabą skuteczność  w biało-czerwonej koszulce, reszta była krytykowana za złą współpracę z najlepszym napastnikiem. Selekcjoner Nawałka był krytykowany za wszystko. Sytuacja zmieniła się równo rok temu.
Wtedy Orły sensacyjnie pokonały mistrzów świata i okazało się, że jednak Polacy potrafią grać w piłkę. Historyczne zwycięstwo spowodowało nagły wzrost zainteresowania kadrą, ale też wzrost oczekiwań wobec niej. Rzeczywiście nasi reprezentanci zaczęli grać znacznie lepiej. Wreszcie było widać jakąś koncepcję, a przede wszystkim drużynę.Wcześniej mieliśmy tylko zlepek kilkunastu w sumie niezłych piłkarzy, którzy jednak nie potrafili współpracować. Mimo wszystko trzeba też zauważyć, że ciągle nie należymy do europejskiej czołówki. Co by nie mówić, to podczas eliminacji wygraliśmy tylko jeden mecz przeciwko wartościowemu przeciwnikowi. Jak  do tej pory ze Szkotami oraz Irlandczykami dzieliliśmy punkty. Chociaż akurat powtórka takiego rozwiązania nam dzisiaj pasuje (Irlandczycy raczej nie słyną ze skuteczności, więc trudno się spodziewać wysokiego remisu bramkowego), to też mamy idealną okazję, by jednak batalię o awans zakończyć tryumfem. Mało która data jest równie szczęśliwa dla polskiej piłki, co 11 października. Coś o tym wiedzą nie tylko Niemcy, lecz także Czesi i Portugalczycy.
Do mediów trafił na razie nieoficjalny skład pierwszej jedenastki Biało-Czerwonych. Z powodu kontuzji zabraknie Rybusa, Milika i Jodłowca. Brak tego ostatniego najłatwiej przeboleć, ale dwaj pozostali to ważne ogniwa ekipy Nawałki. Snajper Ajaksu wydatnie pomógł Lewandowskiemu w zdobyciu 12 goli koncentrując na sobie uwagę wrogich defensorów. Wiadomo jak wygląda nasza gra, kiedy Robert musi samotnie ścierać się z całą defensywą przeciwników. Nie mam ochoty znowu oglądać tego zawodnika bezradnie rozkładającego ręce po kolejnym fizycznym starciu z rosłym Irlandczykiem, albo dwoma rosłymi Irlandczykami. Niestety akurat jakiś pomór dopadł napastników będących potencjalnym wyborem "narodowego". Został niezbyt nadający się do twardej walki Artur Sobiech.
Lewą stronę obrony obsadzi Jakub Wawrzyniak. O zawodniku Lechii, napisano już chyba wszystko. Delikatnie mówiąc nie jest ulubieńcem opinii publicznej, moim zresztą też nie. Fajnie, tylko kto miałby zagrać za niego? Forma Jędrzejczyka to zagadka, wystawianie go na najważniejsze spotkanie byłoby gigantycznym ryzykiem. Selekcjoner i tak zaskoczył desygnując Olkowskiego zamiast Błaszczykowskiego. Chyba, że to jednak zasłona dymna, a ostatecznie to Kuba wyjdzie od pierwszej minuty. Pomocnik Kolonii jakoś niczym mnie nie przekonuje, zdecydowanie bardziej ufam umiejętnościom byłego kapitana. Niemniej trener może chce zostawić sobie jakieś rezerwy na wypadek gdyby wynik się nie układał. W czwartek bardzo brakowało jakości od rezerwowych.
Środek pomocy stworzą Krychowiak, Linetty oraz Mączyński. Wiślak ma grać podwieszonego za Lewandowskim, ale on najlepiej czuje się przy linii środkowej i raczej tam będzie operował. Młody Lechita w tej układance pozostaje tajemnicą. Przy niepowodzeniu zostanie pewnie kozłem ofiarnym. Fakt, że jego forma nie predestynuje go do reprezentowania kraju, ale Nawałka już potrafił udowodnić opinii publicznej swój trenerski instynkt. Mila, Peszko czy wspomniany Mączyński odegrali istotną rolę podczas eliminacji, a byli powoływani wbrew kibicom. Oby Linetty potrafił pójść ich śladem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz