niedziela, 25 października 2015

Urban kontra Legia

fot. sport.interia.pl
Po raz pierwszy odkąd objął Lecha Poznań Jan Urban przyjeżdża na Łazienkowską. W dodatku zwycięstwo z Fiorentiną sprawiło, że szybko awansował do roli człowieka, który zdoła podnieść mistrza Polski z ciężkiego kryzysu. Można tutaj dostrzec sporą zmianę w podejściu, bo nominacja byłego szkoleniowca Legii została przyjęta raczej jękiem zawodu i uśmiechem pobłażania. Obdarzony łagodnym usposobieniem Urban uchodzi za człowieka nadającego się do zespołów już poukładanych, gdzie trener jest bardziej kumplem piłkarzy niż  ich szefem. Fakt, że jego przygody w Polonii Bytom, Zagłębiu Lubin czy Osasunie kończyły się szybko, a co gorsze bez wielkich sukcesów. 
Inaczej było z Legią, zwłaszcza jeśli chodzi o drugą kadencję. Już w pierwszym sezonie wzbogacił klubową gablotę o podwójna koronę, odzyskując dla Wojskowych tytuł mistrzowski po siedmiu latach posuchy. Na styl też kibice nie mieli prawa narzekać, pewnie teraz chętnie zobaczyliby równie ładny i skuteczny futbol.  Problemem była natomiast postawa w Europie, gdzie najpierw lepsza okazała się Steaua, a później lekcji futbolu udzieliły Lazio, Trabzonspor, czy nawet Apollon. Ambitny prezes Leśnodorski zamarzył o większych sukcesach dlatego postanowił zatrudnić Henninga Berga, chociaż stołeczni przewodzili wówczas polskiej stawce ligowców. Chęć rewanżu za pochopne zakończenie współpracy na pewno będzie jedną z głównych motywacji opiekuna poznaniaków, co by sam na ten temat nie twierdził.
O hitowym spotkaniu nie mówi się zbyt dużo. Wpływa na to pewnie fakt, że Lech zajmuje tak odległe miejsce w tabeli. Już w tym momencie szanse na obronę mistrzostwa oscylują wokół zera, nawet przy głupim regulaminie zakładającym dzielenie punktów po fazie zasadniczej. No ale skoro podczas dwunastu kolejek zawodnicy Kolejorza wygrali tylko jeden raz, to trudno mieć złudzenia. Dzisiaj mija dokładnie trzy miesiące od tryumfu nad Lechią, może więc już czas przerwać kompromitującą serię. Do przełamania jest jeszcze tragiczna postawa wyjazdowa. Pięć minionych delegacji skończyło się bez punktu, a średnia liczba traconych goli wynosi ponad 2,5. Ciekawe, że z kolei Legia lepiej sobie radzi na obcych stadionach. Kibice wicemistrza Polski zasiadający na trybunach najczęściej muszą zadowalać się remisami.
Zgrzyt na linii Warszawa-Poznań wzbudził medialny dialog Jana Urbana i Nikolicia. Najskuteczniejszy snajper ligi dość lekceważąco wypowiedział się na temat niedzielnego przeciwnika. Jak wiadomo Wielkopolanie byli zainteresowani pozyskaniem Węgra, lecz ostatecznie wylądował w obozie odwiecznych rywali. Ostro odpowiedział mu opiekun Lecha, sugerując że Nikolić potrafi strzelać tylko słabym klubom. A jak jest naprawdę? Rzeczywiście kiedy Wojskowi rywalizują z zespołami europejskimi gwiazda nowego nabytku znacznie blednie. Trafił tylko raz, rumuńskiemu Botosani. Jeśli jednak popatrzymy na jego osiągnięcia nad Wisłą, to trudno nie czuć respektu, bo jedynie Wisła oraz Jagiellonia zdołały go zatrzymać. Mimo wszystko dobrze, że Urban powiedział, co powiedział. Jego drużyna będzie mogła udowodnić czy aktualnie bliżej jej do Europy, czy do szarej, ligowej masy. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz