poniedziałek, 9 listopada 2015

Piast ma mistrza

fot. katowickisport.pl
Na razie tylko mistrza jesieni, ale w Gliwicach i tak będą opowiadać o tym wnukom. Chyba, że ekipa Radoslava Latala sprawi jeszcze większą sensację, sprzątając "wszystkim świętym" tytuł sprzed nosa. Przy starym regulaminie szanse byłyby znacznie większe. Teraz w nagrodę za dobrą postawę Piast straci połowę wypracowanej przewagi. Oczywiście zasady były znane przed rozpoczęciem sezonu, więc trudno mieć pretensje. Inna sprawa, że kluby które tak narzekały na dzielenie punktów teraz siedzą cicho, bo aktualnie zyskują na takim rozwiązaniu. Jednak przy Okrzei pewnie nie zawracają sobie tym głowy. O głupotach reformy Bońka przyjdzie czas myśleć zimą. 
Jak to się stało, że zespół broniący się przed spadkiem nagle urósł do roli potentata? A przede wszystkim czy to tylko krótkotrwały wybryk, czy Piast zagości w czołówce na dłużej? Polska nie jest wyjątkiem, gdzie indziej też mają takie wyskoki mniej znanych drużyn. Pozycję wicelidera Ligue 1 okupuje Caen, rewelacyjnie spisuje się również Angers.  Z kolei Anglicy zachwycają się postawą Leicester, a tuż za plecami najlepszych czają się West Ham oraz Southampton. To już chyba tradycja, w zeszłym sezonie też mocno naciskali Wielką Czwórkę, ale ostatecznie nie dali rady załapać się na miejsce gwarantujące eliminacje LM. Ślązacy liczą, że im uda się utrzymać formę do końca rozgrywek i z każdą kolejką potwierdzają aspiracje.
Właśnie stabilność to największy atut lidera Ekstraklasy. Inni miewają świetne mecze, ale za chwilę głupio tracą punkty. Natomiast gliwiczanie przypominają świetnie naoliwioną maszynę. Tylko raz pokonali przeciwnika więcej niż dwiema bramkami (pechowcem był Górnik Łęczna), zadowalając się mniejszymi, lecz częstszymi zwycięstwami. Dzięki tej właściwości mają na koncie aż jedenaście tryumfów, o cztery wyprzedzając kolejne pod tym względem ekipy. Tym samym tylko lider zdołał zwyciężyć w ponad 50% spotkań. Piastowi zdecydowanie lepiej gra się przed własną publicznością, gliwicki obiekt to najmocniejsza twierdza Ekstraklasy. Gracze Latala potknęli się tam raz, kiedy trzy punkty wywiózł z ul. Okrzei Ruch Chorzów, natomiast Legia czy Wisła musiały wracać do domu bez żadnego dorobku. W delegacji idzie trudniej, choć wygrane na Cracovii i Lechu to cenne skalpy.
Na papierze skład gliwiczan nie robi wrażenia. Większość piłkarzy uchodzi za typowych, przeciętnych ligowców. Brak tam gwiazd siejących postrach wśród innych ekip. Najlepszy snajper Piasta - Martin Nespor zdobył sześć bramek, ale co gorsze po świetnym początku sezonu teraz rzadko trafia do siatki rywali. Natomiast dogrywanie kolegom, to domena Patrika Mraza, chyba jednego z najmniej docenianych zawodników Ekstraklasy. Do siedmiu asyst dołożył dwa trafienia, w tym premierowe dla lidera podczas bieżących rozgrywek. Warto zwrócić uwagę na młodych: Kornela Osyrę i Radosława Murawskiego. Pierwszy jest podporą defensywy, która traci średnio mniej niż jedną bramkę w meczu. Natomiast rodowity gliwiczanin rządzi środkową formacją, a wielu widziałoby go w reprezentacji Adama Nawałki.
Trenerowi Latalowi udało się z tej grupy stworzyć nadspodziewanie mocną drużynę. Wcześniej prowadził tylko kluby czeskie oraz słowackie Kosice. Jak na swój wiek nie ma imponującego CV, choć inna sprawa że nie miał szczęścia do pracodawców, bo przeważnie obejmował kluby z kłopotami finansowymi i bez wielkich ambicji sportowych. Niemniej w Koszycach  zdołał wygrać krajowy puchar, niespodziewanie pokonując Slovana Bratysława, dzięki czemu awansował do europejskich pucharów, gdzie dostał lekcję piłki od Slovana Liberec. Może z Piastem będzie miał jeszcze okazję zaistnieć w zmaganiach międzynarodowych?










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz