poniedziałek, 6 lipca 2015

Powrót do przeszłości: Euro2012 - podsumowanie

fot. dailymail.co.uk
Tylko dwa punkty zdobyte w trzech meczach grupowych były ciężkim zawodem. Od razu stało się jasne, że odejdzie selekcjoner Franciszek Smuda, uznany głównym winowajcą niepowodzenia. Właściwie sam Franz prosił się o takie potraktowanie, ponieważ od kilku miesięcy odrzucał wszelką krytykę, nakazując czekanie do końca turnieju. Skoro tak to w jednym momencie wylały się na niego wszystkie żale. Inna sprawa, że taki wynik dyskwalifikował go nawet gdyby zachowywał się mniej arogancko. 
Franz swoim zwyczajem przywiązał się do nazwisk i z góry było wiadomo, którzy piłkarze będą biegać po murawie. Z 23 powołanych szansę dostało 17 kadrowiczów, jednak zdecydowana większość rezerwowych została wpuszczona chyba tylko na alibi, po tym jak z Grecją selekcjoner nie przeprowadził żadnych zmian, poza wymuszonym wejściem Tytonia. Przez to nasz zespół był łatwy do rozpracowania dla rywali. Trochę elastyczności Smuda wykazał tylko przed meczem z Rosją, kiedy zmienił swoją koncepcję i desygnował trzeciego defensywnego pomocnika - Dudkę. Pozostała szóstka to głównie młodzi piłkarze, którzy mieli zbierać doświadczenia. Ich kariery przeważnie nie potoczyły się zgodnie z oczekiwaniami, no ale to już ich wina.
Sposób gry też był typowy dla byłego "narodowego". Przypominało to bardziej wymianę ciosów niż żelazną taktyczną konsekwencję. Kibice mogli się cieszyć, bo mieli emocje, ale tak gra się na podwórku. Czasem trzeba schować się za podwójną gardą i wyczekiwać dogodnych okazji. W ten sposób wypunktowała nas Grecja i tylko dzięki obronionemu karnemu zdołaliśmy uzyskać remis. Już podczas kariery klubowej wiele razy wypominano Franzowi braki warsztatowe, jednak dopiero kiedy stanął na przeciwko wybitnych europejskich fachowców ujawniło się ile mu do nich brakuje. 
Nie czuło się również ducha drużyny. To była autorska składanka selekcjonera, a nie coś co powstało naturalnie. Szczególnie w przypadku "farbowanych lisów". Zawodnicy nie mający wiele wspólnego z krajem, który reprezentowali zostali na siłę wepchnięci do zespołu, tak jakby sam fakt posiadania obcego paszportu był czymś nobilitującym. Nie wszystkim w kadrze pasował taki układ, przykładowo Wasilewski jasno dał do zrozumienia, co sądzi o całej sprawie. Z perspektywy czasu również widać, że to był błąd. Jakoś później nie paliło im się, żeby pomoc kolegom w awansie do brazylijskiego Mundialu. Pod względem sportowym trudno wrzucać ich do jednego worka. Polanski stanowił jedno z mocniejszym ogniw drużyny, z kolei Boenisch dobrze spisywał się w ofensywie, jednak zawalał obowiązki obronne. Perquis wyglądał słabo, lecz też jakoś szczególnie nie odstawał od partnera ze środka defensywy.    
Krytykowano również grę jednym napastnikiem, choć tu Smuda raczej nie miał wyboru. Po prostu dysponowaliśmy tylko Lewandowskim, a reszta graczy ataku nie prezentowała formy godnej finałów mistrzostw Europy.
 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz