środa, 24 czerwca 2015

Marne Copa America

fot. uclvideos.com
Copa America, czyli najstarsze kontynentalne mistrzostwa w piłce nożnej wkracza w fazę pucharową. W rywalizacji pozostało osiem drużyn. Same naprawdę południowoamerykańskie, bo goście z północy  już odpadli. Zresztą chyba potraktowali turniej jako atrakcyjną wycieczkę; Jamajczycy byli zainteresowani selfie z Messim, a Meksykanie przysłali drugi garnitur zawodników.
Na zdecydowanego faworyta wyrosła Argentyna, choć nie gra porywająco. Albicelestes są silni słabością rywali. Odwieczni przeciwnicy - Brazylijczycy stracili swój główny atut w postaci Neymara, zresztą przez głupie zachowanie samego reprezentanta Kraju Kawy. Złośliwi twierdzą, że zawodnik Barcelony stanowi mniej więcej połowę wartości całej kadry pięciokrotnego mistrza świata i szczerze mówiąc są przesłanki by tak twierdzić. Wiadomo jak się dla nich skończył zeszłoroczny Mundial, niemniej teraz mają okazję na obalenie mitu. 
Podopiecznym Gerardo Martino mogą zagrozić także gospodarze - Chilijczycy, którzy do tej pory prezentują się najlepiej. Trzeba jednak pamiętać, że mieli słabych rywali i prawdziwy sprawdzian dopiero przed nimi. Bardziej ich pewnie martwią problemy Arturo Vidala, który rozbił samochód będąc pod wpływem alkoholu. Mimo nagannego zachowania trener Sampaoli zdecydował się pozostawić piłkarza Juventusu w zespole, na co wpływ miała wysoka forma pomocnika. Bez niego szanse Chile znacznie by zmalały, bo przykładowo Alexis Sanchez dotąd strzelił tylko jedną bramkę z dziesięciu zdobytych przez reprezentantów La Roja.
Fatalnie spisuje się Kolumbia, która miała być czarnym koniem, a zajęła w swojej grupie dopiero trzecie miejsce. Awans zawdzięcza niespodziewanemu zwycięstwu z Brazylią, co pokazuje, że całkowicie nie można ich skreślać. Niestety niewiele zostało z pięknie oraz ofensywnie grającej ekipy, robiącej przed rokiem furorę. Bilans bramkowy 1-1 nie przystoi jeśli ma się tylu zawodników światowego formatu. Wygląda, więc że tak jak na Mundialu Argentyna prezentując minimalistyczny futbol prześlizgnie się do finału, tylko tam nie będą już czekać Niemcy, lecz słabszy przeciwnik.
Niestety prestiż Copa America maleje. Ma się wrażenie, że turniej został wciśnięty w kalendarz i tak naprawdę niewiele osób jest nim zainteresowanych. Szczególnie po wyjeździe Neymara oglądalność zapewne spadnie. Kiedyś stworzono Puchar Intertoto, zwany Pucharem Bukmacherów, żeby w przerwie między rozgrywkami hazardziści mieli zajęcie, ale bez przesady żeby mistrzostwa tak zasłużonego dla piłki kontynentu sprowadzić do czegoś takiego.
Przede wszystkim termin jest kiepski, bo zbyt mało czasu upłynęło od zakończenia sezonu w Europie. Zwłaszcza, że w tym roku finał Ligi Mistrzów odbył się dopiero 6 czerwca. Gwiazdy są zmęczone i właściwie bez żadnej przerwy fizycznej i mentalnej muszą znowu biegać po murawach. To odbija się na jakości widowiska. Poprzedni czempionat Ameryki Płd. rozpoczął się 1 lipca, skąd teraz prawie trzytygodniowe przyspieszenie?
Zapatrzona w siebie Europa też powinna bardziej docenić inne rozgrywki i zrobić jakiś ukłon, a nie zmuszać swoje klubowe gwiazdy do takiego wysiłku. Jasne, że to nasz kontynent właściwie utrzymuje piłkarski biznes, ale sami korzystamy z dostawy świeżej krwi z drugiej strony Atlantyku. Neymar, Messi, Suarez czy James to ludzie, którzy dają jakość sportową, ale również są niezwykle cenni marketingowo. Jeśli w ich rodzinnych krajach futbol straci na popularności, sami też odczujemy ten deficyt. Coraz głośniej mówi się o kryzysie w Brazylii, gdzie młodzi chłopcy nie chcą już kopać piłki na Copacabanie, tylko wybierają karierę może mniej eksponowaną ale za to pewniejszą. 
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz