środa, 6 maja 2015

Przedwczesny finał

fot. bbc.co.uk
Los w osobie Karla-Heinza Riedle sprawił, że dwaj faworyci do zwycięstwa w Lidze Mistrzów spotkają się podczas gier półfinałowych. Trochę szkoda, bo decydujący mecz, rozegrany na berlińskim obiekcie zostanie pozbawiony uczestnictwa jednej z tych drużyn. Jednak jest również ogromny plus. Rywalizacja będzie trwać co najmniej 180 minut, a element przypadkowości zmniejszy się do minimum.
Głównym motywem konfrontacji Bayernu z Barceloną jest powrót Pepa Guardioli na stare śmieci. Przyjdzie mu zmierzyć się z ekipą, którą sam nie tak dawno prowadził i wygrał wszystkie najważniejsze trofea jakie tylko można zdobyć w futbolu. Okres zasiadania Guardioli na ławce Blaugrana jest nazywany złotym, a każdy kolejny szkoleniowiec klubu był do niego porównywany. Czy jednak można mówić o walce Pepa z maszyną przez niego stworzoną?
Oczywiście taka refleksja sama się nasuwa i trudno się z nią nie zgodzić. To obecny szkoleniowiec Bayernu przywrócił blask zespołowi z Camp Nou, wprowadzając system tiki-taki, na który długo nikt nie mógł znaleźć recepty. To za Guardioli Messi został najlepszym piłkarzem globu, choć oczywiście Argentyńczyk debiutował już podczas pracy Franka Rijkaarda. Jednak nie jest tak, że Enrique dostał samograja i teraz tylko korzysta z efektów pracy kogoś innego.  
Wystarczy spojrzeć na ostatni mecz Barcelony w Lidze Mistrzów pod wodzą Pepa. W bramce nie stoi już Victor Valdes, Puyol zakończył karierę, Fabregas świetnie sobie radzi reprezentując barwy Chelsea, a Sanchez Kanonierów. Duet Xavi-Iniesta nie pełni już tak ważnej roli, jak kilka lat temu. Zwłaszcza ten pierwszy coraz częściej obserwuje poczynania kolegów z ławki rezerwowych. Klub zmienił się bardziej niż mogłoby się wydawać.
Bez wątpliwości ciągle gwiazdą nr 1 jest Leo Messi, jednak teraz ma do pomocy Suareza oraz Neymara. Tak skutecznej linii ofensywnej jeszcze nie było w historii tego klubu, a przecież Blaugrana zawsze słynęła ze stylu gry opartego przede wszystkim na ataku. Pamiętam początki Urugwajczyka na Camp Nou, delikatnie mówiąc niezbyt udane. To wielka zasługa Luisa Enrique, który potrafił pogodzić trzy tak wielkie osobowości, by wszyscy grali dla drużyny, a nie na własne konto. Obecny trener stoi w cieniu, lecz fenomenalna forma Katalończyków jest jego zasługą.
Największą bolączką Bayernu pozostaje obrona i gra na wyjeździe, dlatego obawiam się o ich dzisiejszą postawę. We Lwowie tylko bezbramkowo zremisowali z Szachtarem, natomiast wyjazd do Porto skończył się porażką 1-3. Rafinha, Boateng, czy Benatia to nie są gracze najwyższej klasy, a będą musieli zatrzymać gwiazdy przeciwnika. Z kolei ofensywa została przetrzebiona kontuzjami. Ribery i Robben pauzują, a Lewandowski wystąpi, jednak ciągle może odczuwać skutki starcia z bramkarzem BVB. Polak największe wsparcie powinien otrzymać od Thiago Alcantary - wychowanka Barcelony.
Kiedy po raz ostatni te drużyny spotkały się na szczeblu półfinału Ligi Mistrzów Niemcy zdeklasowali przeciwników, a później sięgnęli po trofeum. Teraz role się odwróciły i za faworyta uchodzi ekipa Blaugrana. Jednak nasi zachodni sąsiedzi są znani z tego, że rzadko oddają pole bez walki. Nawet jeśli prowadzi ich hiszpański trener, natomiast bramki ma strzelać dla nich Polak.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz