fot. rmf24.pl |
Większe kontrowersje budzi według mnie sprawa z naszym mistrzem świata. Powołanie dla niego traktuję jako gest wobec najlepszego polskiego jeźdźca w historii. Wiadomo, że to dopiero szeroka kadra, a ostatecznie zostanie tylko czwórka plus rezerwowy. Tutaj będzie już decydować wyłącznie forma sportowa, żadne zasługi z wcześniejszych lat nie załatwią nikomu miejsca przy taśmie startowej.
Mam świadomość, że Gollob już dawno temu był wysyłany na emeryturę. Gdyby posłuchał tamtych podpowiedzi nigdy nie zdobyłby tytułu mistrza świata. Jednak minęło kilka kolejnych lat, a to co piszę nie jest złośliwością wobec wielkiego żużlowca, zresztą mojego ulubionego. Po prostu czas jest nieubłagany i nikt z nas nie jest Benjaminem Buttonem, który zamiast się starzeć młodniał. Można podawać przykład Grega Hancocka, tylko że on jest zawodnikiem całkiem innego typu niż Gollob. Polak to walczak, często wchodzący w kontakt z innymi jeźdźcami, natomiast Amerykanin dysponuje atomowym startem, a później pilnuje krawężnika. Wystarczy porównać liczbę urazów, z jakimi musieli się zmagać obaj sportowcy. Greg dopiero w zeszłym sezonie opuścił turniej GP, po prawie 20 latach trwania tego cyklu.
Tony Rickardsson skończył się ścigać w wieku 36 lat, Jason Crump miał 37 lat, a Leigh Adams 39 lat. Po czterdziestce mało kto da radę rywalizować na wysokim poziomie. Jeśli już to występują, żeby zapewnić sobie godziwą emeryturę, ale akurat Tomasz Gollob nie musi tego robić. Nic nie musi również nikomu udowadniać. Został mistrzem świata, a do tego ma cały worek medali z innych imprez, także z DPŚ. Dlatego uważam, że najwyższy czas oddać miejsce młodszym. Tomek może być dla nich mentorem, może pomagać im w parku maszyn, ale na torze niech walczą już sami. A kiedy Markowi Cieślakowi znudzi się rola selekcjonera, to bydgoszczanin byłby świetnym następcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz