poniedziałek, 11 maja 2015

Lech nowym liderem

fot. sport.wp.pl
Legia w końcu się doigrała. Zeszłoroczny mistrz Polski zasiadał na fotelu lidera od dwunastej kolejki, kiedy zepchnęli z piedestału Górnika Zabrze. Wtedy nadrobili straty z początku sezonu spowodowane rotacjami Henninga Berga i mieli dowieźć prowadzenie w tabeli do końca rozgrywek, szczególnie że rywale ułatwiali sprawę jak tylko mogli. Jednak jeśli notuje się dziewiątą porażkę, to przewodnictwo trzeba stracić. Sprawa tym bardziej bolesna, ponieważ stało się to po bezpośredniej konfrontacji z najgroźniejszym rywalem.  
Warszawianie w rundzie zasadniczej zajmowali pierwsze miejsce, mieli więc przywilej meczu przeciwko Lechowi na własnym obiekcie. Przy Łazienkowskiej podopiecznym Berga idzie dużo lepiej niż w delegacji, a mimo to przegrali. Spotkanie nie porwało, kibice oglądali spacerowe tempo, adekwatne do pogody. Ci którzy pofatygowali się na stadion, chyba trochę żałowali, bo jednak grillowanie okazało się ciekawszą opcją. Zresztą frekwencja była przykrą niespodzianką, po raz kolejny potwierdziło się, że faza finałowa nie przyciąga zainteresowania.
Gospodarze dali się zepchnąć do defensywy. Im remis wystarczał, ale to nie znaczy, że trzeba oddać pole rywalom i liczyć na ich słabą skuteczność. Taka taktyka zawsze jest ryzykowna, ponieważ jedna przypadkowa akcja może odmienić oblicze rywalizacji. Dokładnie według tego scenariusza przebiegał sobotni mecz. Darko Jevtic zaskoczył Legię jeszcze uśpioną niedawno zakończoną przerwą. Chwilę później drugiego gola dołożył Linetty i mistrz Polski dopiero wtedy zaczął grać. Rozpaczliwe próby odrobienia strat mogły przynieść powodzenie, ale zabrakło skuteczności. 
Tak więc Kolejorz wrócił na fotel lidera, zasiadał na nim przecież po pierwszej kolejce. Teraz to oni rozdają karty mając trzy oczka przewagi nad Wojskowymi. Po stronie poznaniaków jest też fala wznosząca, która powinna ponieść drużynę. W przeciwieństwie do Legii są oni głodni sukcesów. Prezes Leśnodorski wyśmiewał rywali, że nie mogą pochwalić się trofeami zdobytymi w ostatnich latach. Chyba przyniosło to nieoczekiwany efekt w postaci dodatkowej mobilizacji Lecha. Pewnie dzisiaj prezes żałuje tych słów, nie pierwszy raz jego długi język przysparza klubowi problemów. Z drugiej strony nie wiadomo jak niedoświadczona ekipa z Bułgarskiej poradzi sobie pod presją, gdyż teraz wszystkie oczy będą zwrócone na nich.
Maciej Skorża objął zespół pogrążony w kryzysie po końcówce rządów Mariusza Rumaka. Spokojnie wprowadzał swoje pomysły i rzeczywiście dzięki niemu dokonał się postęp. Przede wszystkim Lech rzadko przegrywa, jednak to też nie jest drużyna grająca na poziomie godnym mistrza. Częste remisy z przeciętniakami, albo wpadki jak z Błękitnymi każą ostrożnie oceniać ich szanse. Ten sezon jest dość zwariowany i wcale nie jest przesądzone, że sobotnia zmiana lidera była ostatnią, choć obecnie  przed Lechem stoi wymarzona okazja do sprawienia ogromnej sensacji. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz