wtorek, 26 maja 2015

Adios Carletto

fot. dailystar.co.uk
Obeszło się bez białych chusteczek i wielkich pretensji. To był aksamitny rozwód, chyba jeden z bardziej eleganckich za rządów Florentino Pereza. Decyzja dojrzewała od pewnego czasu, a po przegranej rywalizacji przeciwko Juventusowi stała się niemal przesądzona. Znany ze swojego temperamentu sternik Realu nie za takie rzeczy wyrzucał trenerów i nie mogło nawet pomóc, to że Ancelotti rok temu zapewnił Królewskim dziesiąty tryumf w najważniejszych klubowych rozgrywkach na świecie.
Włoch przyszedł na Santiago Bernabeu z misją zastąpienia charyzmatycznego i kontrowersyjnego Jose Mourinho. Trudno znaleźć dwie równie odmienne osobowości. Legenda Milanu woli trzymać się w cieniu, błyszczeć mają piłkarze. Chociaż ma tylko 56 lat (wygląda na dużo starszego) zdaje się, że pracą szkoleniową zajmuje się od zawsze. Zawodnicy go lubili, potrafił pogodzić ambicje swoich gwiazd, czego świetnym przykładem jest rotacja bramkarzami. Prawdopodobnie Carletto przejdzie do historii jako jeden z najlepszych szkoleniowców Królewskich, jego pechem było tylko to, że trafił na rywali w fenomenalnej dyspozycji. Najpierw Atletico pod wodzą Simeone, a później Barcelona prowadzona przez Luisa Enrique uniemożliwiła koledze po fachu powiększenie kolekcji trofeów. Ancelotti zdobywał mistrzostwo Włoch, Anglii oraz Francji, natomiast Hiszpania pod tym względem nie była dla niego łaskawa. Na półwyspie Iberyjskim wyspecjalizował się w rozgrywkach pucharowych. 
Największym zarzutem pod adresem Ancelottiego, była nieumiejętność wygrywania z czołowymi ekipami. Wyjątek stanowiła końcówka poprzedniego sezonu, kiedy Real pokonał Barcelonę w finale Pucharu Króla, a następnie zwyciężył lokalnego rywala na Estadio da Luz. Pomijając te sukcesy, to jednak ekipa ze stolicy Hiszpanii lepiej się czuła grając przeciwko słabeuszom oraz średniakom. Z nimi można było w pełni rozwinąć skrzydła, strzelić kilka bramek i cieszyć się z kolejnego zwycięstwa. Ostatni mecz Carletto na ławce trenerskiej Realu był świetnym przykładem radosnego futbolu, który jednak się nie sprawdził z mocniejszymi przeciwnikami. 
Właściwie przesądzone, że następcą Włocha zostanie Rafael Benitez, człowiek już kiedyś związany z madryckim klubem jako opiekun rezerw. Ostatnio pracował w Napoli, lecz nie odniósł tam spektakularnych sukcesów. Utrzymywał klub w szerokiej czołówce Serie A i wywalczył dla niego Puchar oraz Superpuchar Italii. Są to jakieś osiągnięcia, aczkolwiek Rafa ma już  chyba za sobą najlepszy okres w karierze. Wydaje mi się, że zostanie tylko trenerem przejściowym, z zadaniem przebudowy składu, a wkrótce zastąpi go ktoś inny.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz