środa, 8 kwietnia 2015

Pellegrini na wylocie

fot. mirror.co.uk
Trudno powiedzieć, że porażka z Crystal Palace przypieczętowała los Manuela Pellegriniego. Trener, który w zeszłym roku wywalczył z Obywatelami tytuł mistrzowski już od dawna wysłuchiwał gorzkich uwag pod adresem postawy zespołu w bieżących rozgrywkach. Od początku nie wierzyłem, że MC obronią miejsce na szczycie Premier League, bo ekipy prowadzone przez Mourinho podczas drugiego sezonu jego pracy są szczególnie mocne. Zresztą liga angielska jest bardziej wyrównana niż inne czołowe, europejskie ligi i trudniej tam hurtowo zgarniać trofea. Tak czy inaczej zanosi się na kolejną rewolucję w Manchesterze, tym razem w niebieskiej części miasta.
United już się przekonali, że to wcale nie jest łatwa sprawa. Dopiero po kilkunastu miesiącach wreszcie zaczęli grać na miarę oczekiwań. Tam sytuacja była jednak inna, ponieważ ponad 20 lat rządów Fergusona odcisnęło na klubie znacznie większe piętno niż zdołał to uczynić Chilijczyk. Zresztą w City głównymi gwiazdami mają być piłkarze ściągnięci przez szejków za grube miliony, a trenerzy to tylko kwiatki do kożucha, czy raczej zderzaki który się wymienia po większej kraksie.
Właśnie zaszła taka potrzeba, bo mistrz Anglii spadł na czwarte miejsce w tabeli. Pewnie takim drużynom zależy tylko na mistrzostwie i Lidze Mistrzów, a czy zajmą drugą, trzecią, a nawet czwartą lokatę to sprawa drugorzędna. Akurat przewaga nad Liverpoolem wydaje się bezpieczna, zatem cel minimum będzie wypełniony, ale postawa graczy z Etihad w przekroju całego sezonu zmusza do radykalnych posunięć. 
Dwumecz z Barceloną całkowicie obnażył jakość zespołu Pellegriniego. Na papierze wynik wyglądał przyzwoicie, lecz na murawie Katalończycy zdominowali Anglików. Wcześniej zapowiadało się nawet, że MC nie wyjdą z grupy. Puchar Anglii też jest już poza zasięgiem, bo lepsze okazało się Middlesbrough.  Z kolei w lidze przegrali trzy z ostatnich pięciu spotkań, wszystkie na wyjeździe. To ich największy problem, u siebie jeszcze potrafią zagrać przyzwoicie, ale poza Etihad Stadium coraz częściej się kompromitują. Zaskakująca sprawa, gdyż do nowego roku w delegacji radzili sobie znakomicie.
Piłkarzom the Citizens wypomina się, że nie stanowią prawdziwej drużyny, po boisku biegają wyłącznie dla pieniędzy. Dopóki mogą coś ugrać dają z siebie 100%, jeśli tracą cel ekipa się rozpada. Nie ma co ukrywać, że raczej mało który z obecnych futbolistów od dzieciństwa marzył, by występować w koszulce City. 
Trudno też znaleźć jakieś głośne, trenerskie nazwisko gwarantujące sukces. Moim zdaniem można by zaryzykować z Frankiem Lampardem. Ma autorytet wśród kolegów z szatni, oczywiste że brakuje mu doświadczenia, ale jego boiskowa pozycja pozwala na przegląd całej murawy. Ten wariant ograniczył by też skutki nieuniknionej rewolucji kadrowej, ponieważ byłby jakiś element kontynuacji.     










     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz