piątek, 20 marca 2015

Zostało ośmiu

fot. sport.wp.pl
Dwa hity i dwa starcia, które pewnie mniej zainteresują postronnych kibiców to bilans losowania ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Nie jest natomiast powiedziane, że teoretycznie słabsze konfrontacje będą mniej ciekawe, bo każda z drużyn, która awansowała aż do tej fazy musi potrafić grać w piłkę.
Najbardziej zadowolony jest pewnie Juventus, gdyż Monaco w tak doborowym towarzystwie uchodzi za kopciuszka. Oczywiście przed dwumeczem z Arsenalem nikt, łącznie z piszącym te słowa nie dawał im szans, a jednak podopieczni Leonardo Jardima potrafili wspiąć się na wyżyny umiejętności i sprawić sensację. Inna sprawa, że Kanonierzy to od lat drużyna, która nie zdobywa najważniejszych trofeów, Włosi powinni wykazać większą skuteczność. Zresztą niewiele brakło Arsenalowi, żeby jednak znalazł się w 1/4. Gracze z Księstwa zagrali tylko jeden dobry mecz, na Starą Damą może to być za mało. Z kolei Bianconeri bez problemów pokazali miejsce w szeregu Borussii Dortmund sygnalizując rosnącą formę.  
Powodów do rozpaczy nie maja także w Monachium. Porto ma młodą, niedoświadczoną drużynę, dla której sama możliwość rywalizacji na tym szczeblu już jest sukcesem. Ofensywny styl gry Portugalczyków też powinien odpowiadać Lewandowskiemu i spółce. Jeśli dojdzie do wymiany ciosów, to przewaga mistrza Niemiec nie podlega dyskusji.
Niesamowicie szkoda, że UEFA podtrzymała kuriozalną decyzje o czerwonej kartce dla Ibrahimovicia, co skutkuje zawieszeniem w pierwszym spotkaniu. Niby Paryżanie pokazali klasę również bez swojego lidera, ale drugi raz taka sztuka może się nie udać. Szczególnie, że Barcelona będzie jeszcze mocniejszym przeciwnikiem niż Chelsea. Ostatnie tygodnie wskazują Katalończyków jako głównych faworytów do wygrania całych rozgrywek. Natomiast Paryżanie na własnym podwórku prezentują się co najwyżej przeciętnie, zatem ten dwumecz może być tylko hitem pozornym. 
Ciekawiej przedstawiają się derby Madrytu będące rewanżem za ubiegły finał. Real słabnie w oczach, pojawiają się spekulacje o konfliktach w zespole, a także braku zaufania do trenera. Fochy stroi Cristiano Ronaldo zachowując się fatalnie po golu swojego kolegi. Bale bez przerwy wysłuchuje żali pod swoim adresem, tak jakby on kazał wydać Perezowi na siebie absurdalne pieniądze. Na tym tle Atletico nie pokazuje ostatnio genialnego futbolu, ale przynajmniej ciągle wydaje się być monolitem. Wśród Rojiblancos żywa jest chęć rewanżu za lizbońską porażkę, więc motywacja powinna być po ich stronie.      
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz