niedziela, 29 marca 2015

Zdobyć Zieloną Wyspę

fot. bbc.co.uk
Słowacy wygrali swoje spotkanie, Czesi tylko zremisowali z Łotwą, ale oznacza to, że drużyny z tego regionu pozostają niepokonane w bieżących eliminacjach. Dzisiaj tą serię będą chcieli podtrzymać Polacy, ale zadanie mają trudne. Mam wrażenie, że nad Wisłą lekceważy się reprezentację Irlandii, a to ona jest faworytem wieczornej konfrontacji. Po pierwsze gra u siebie, a  po drugie bardziej musi, ponieważ ewentualna porażka już właściwie pozbawia ich szans na awans do Euro.
Wśród zawodników powołanych przez Martina O'Neilla zdecydowanie dominują gracze angielskich średniaków. Nie są to gwiazdy swoich drużyn, lecz wyrobnicy mający głównie dużo biegać i walczyć. W ogóle walka to będzie kluczowe pojęcie, bo też nie przesadzajmy że Nawałka dysponuje wieloma wirtuozami techniki. Zresztą pogoda ma ponoć być typowo wyspiarska, co nie sprzyja konstruowaniu pięknych akcji.  
W ekipie Irlandii brakuje młodych zawodników, którzy byliby szerzej znani. Największymi gwiazdami ciągle są doświadczeni gracze, od lat stanowiący o sile tej reprezentacji. Jednak nawet oni nie mogą oszukać czasu i dawać z siebie tyle, co kiedyś. Atutem reprezentantów Zielonej Wyspy będzie doświadczenie, ale bardzo brakuje świeżej krwi.
Były bramkarz Newcastle, Manchesteru City, czy Aston Villa Shay Given raczej nie dostanie szansy zatrzymania Lewandowskiego i Milika, bo od początku eliminacji miejsce między słupkami zajmuje David Forde. Robbie Keane pewnie zagra, ale wejdzie tylko z ławki. 34-letni futbolista LA Galaxy nie może zagwarantować, że fizycznie wytrzyma bardzo trudne spotkanie przez 90 minut. Najmłodszy pośród gwiazd Aiden McGeady to zawodnik, który może nam zrobić największa krzywdę. Pomocnik występujący w barwach Evertonu często nie łapie się do składu własnego klubu. Od początku sezonu strzelił dla The Toffees tylko jednego gola, a trener Martinez zapewne wkrótce pozbędzie się go z Goodison Park. Niemniej dla swojej reprezentacji potrafi być bardziej skuteczny, o czym przekonali się Gruzini. Jego dwa trafienia dały wymęczone zwycięstwo.   
W ogóle niebieska strona Liverpoolu stanowi sporą kolonię irlandzką, bo występują tam również Darron Gibson, James McCarthy oraz Seamus Coleman. Ten pierwszy ma kontuzję i dzisiaj nie zagra, w przeciwieństwie do Colemana, którego należy się obawiać. Jak na obrońcę jest usposobiony mocno ofensywnie, trener pewnie nakaże mu naciskać naszą lewą stronę, będącą piętą Achillesową Biało-Czerwonych. W środku pola trzymać grę ma James McCarthy - największa nadzieja młodego pokolenia, oczywiście jeśli wystąpi, choć przy kontuzji Gibsona jest to najbardziej prawdopodobna opcja. Ciekawe, że McCarthy jest wyceniany aż na 17 mln. euro, więc szkoda trzymać taki diament na ławce. Do pomocy powinien dostać Glenna Whelana, o ile będzie on w pełni sił.
Kierownikiem irlandzkiej defensywy jak zwykle będzie solidny John O'Shea. Można współczuć Lewandowskiemu, że będzie musiał ścierać się z tym wzorcowym produktem wyspiarskiej szkoły obrońców. Trzeba też na niego uważać podczas stałych fragmentów gry, bo potrafi nieźle zagrać głową.
Z kolei za bramki są odpowiedzialni Shane Long i Jonathan Walters, a ostatecznie Stokes z Celticu. Keane'a nie liczę, bo on jest w kadrze trochę na innych zasadach. Snajperzy nie odznaczają się wybitna skutecznością, ich zadaniem jest głównie absorbowanie obrońców rywali i robienie miejsce dla piłkarzy wchodzących z drugiej linii. Trzeba też uważać na Wesa Hoolahana, to jeden z nielicznych Irlandczyków, który potrafi zaliczyć kluczowe podanie. Gra dla Kanarków z Norwich, czyli w Championship, ale liczba asyst na jego koncie budzi respekt.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz