niedziela, 22 marca 2015

Realu strach przed Barceloną

fot. dailymail.co.uk
Dziwnie układa się w tym sezonie liga hiszpańska. Kiedy w październiku Królewscy wygrali El Clasico na Santiago Bernabeu 3-1, wydawali się głównym faworytem do zdobycia tytułu. Z kolei Katalończycy przegrali wtedy pierwszy ligowy mecz, by po chwili popaść w spory dołek formy. Wydawało się nawet, że Luis Enrique może stracić posadę. Teraz rolę się odwróciły. 
Kilka miesięcy spędzonych za plecami piłkarzy Ancelottiego dobiegło końca. Słabsza postawa najgroźniejszych rywali od początku roku sprawiła, że piłkarze Blaugrana zmienili ich na pierwszym miejscu w tabeli. Sami mylili się tylko dwukrotnie, a co ciekawe przeciwko słabszym drużynom. Tuż po wznowieniu rozgrywek patent na futbolistów Enrique znalazł Real Sociedad, jeszcze większą sensację sprawiła Malaga wygrywając na Camp Nou.      
W tym czasie Barcelona trzykrotnie pokonała Atletico i dwa razy Manchester City, nie licząc pomniejszych tryumfów. Styl w jakim się to odbyło przypominał najlepsze czasy Pepa Guardioli. Messi znowu bryluje, jego statystki sięgają kosmicznych osiągnięć, czego nie można powiedzieć o Cristiano Ronaldo. Od kiedy Portugalczyk otrzymał Złotą Piłkę znacznie obniżył loty. Coraz częściej puszczają mu też nerwy i zachowuje się w skandaliczny sposób. Zamiast wesprzeć kolegę z drużyny - Garetha Bale'a, który ostatnio zbiera srogie recenzje swoich występów, jeszcze mocniej go dołuje jakimiś  fochami. Takich problemów nie ma Luis Enrique, mimo że Neymar i Suarez mogliby się czuć przyćmieni przez Messiego.    
Real również zaczął rok od porażki, ale wpadka z Valencią nie przynosi wielkiego wstydu. Cztery kolejne mecze szybko zaprzeczyły pogłoskom o kryzysie, aż derbowa klęska sprawiła, że coś pękło w zespole. Niedługo potem madrytczycy tracili jeszcze punkty z Bilbao oraz Villarreal, a nawet jeśli wygrywali to w nieprzekonującym stylu, strzelając mało bramek. Tajemnicą nie są konflikty wewnątrz drużyny. Właściwe przesądzone jest odejście Khediry, Ancelotti też stracił status niezastąpionego. Jednak dziś wieczorem to wszystko powinno odejść w niepamięć, bo Królewscy muszą sobie zdawać sprawę z konsekwencji ewentualnej porażki. Wtedy dogonienie Barcelony będzie praktycznie niemożliwe.    
Na korzyść Blaugrana przemawia również chęć rewanżu za porażkę w rundzie jesiennej. Wtedy świetnie zaczęli mecz, już w 4 minucie Neymar otworzył wynik, lecz później do głosu doszedł Real. Najpierw z karnego wyrównał Ronaldo, a zwycięstwo dały gole Pepe oraz Benzemy. Tamto spotkanie należało do bardzo ciekawych, łączna liczba strzałów przekroczyła 30 i obie ekipy miały swoje okazje, by podwyższyć wynik. W ogóle pod względem atrakcyjności ostatnie lata są łaskawe dla kibiców, mniej niż trzy gole padły w tej dekadzie tylko raz, gdy nauczony laniem na Camp Nou Mourinho zastosował zachowawczą taktykę.
Real czeka trzy lata, aby wywieźć ze stolicy Katalonii komplet. Ich ewentualne zwycięstwo, można by uznać za sensację. Choć klasyki ze swej natury są mniej przewidywalne, prawdopodobnie Królewscy chętnie zgodziliby się na remis, chyba że dzisiejszy mecz będzie początkiem kolejnego zwrotu akcji w La Liga.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz