środa, 25 marca 2015

Falubaz lepszy w dwumeczu

fot. sport.interia.pl
Na progu sezonu żużlowcy spod znaku Myszki Miki zaprezentowali się lepiej od największych rywali - Stali Gorzów. Każda z drużyn wygrała sparing na własnym torze, ale w bardziej przekonującym stylu uczynili to zielonogórzanie. Od świetnej strony pokazali się przede wszystkim Sasza Łoktajew oraz jeżdżący jak za najlepszych czasów Jarosław Hampel.
Trzeba podkreślić, że mistrz Polski nie mógł skorzystać z Iversena i Zagara (pojechał tylko na wyjeździe), co niewątpliwie znacząco wpłynęło na wyniki. Takie mecze są również okazją do przetestowania sprzętu, więcej biegów dostają żużlowcy drugiego, a nawet trzeciego planu. Trudno, zatem wyciągać daleko idące wnioski, ale pewne tendencje są widoczne. 
Największym zmartwieniem Sławomira Dudka pozostaje forma juniorów. Krystian Pieszczek wydawał się łakomym kąskiem na rynku transferowym, a tymczasem prezentuje się kiepsko. W dwumeczu uciułał ledwie 8 oczek, ale punkty zdobywał głównie na innych młodzieżowcach. A i tak jest liderem tej formacji Falubazu, bo Strzelec, czy Zgardziński to już zupełna katastrofa.
Za to liderzy nadrabiają straty z nawiązką. Na Jancarzu Hampel nie startował, jednak u siebie nie było na niego mocnych. Wątpliwości co do swojej osoby rozwiał również Grzegorz Walasek, który z Protasiewiczem i Łoktajewem stworzy pewnie jedną z mocniejszych drugich linii w lidze. Rosjanin był największym pozytywnym zaskoczeniem, na sześć biegów tylko raz dając się pokonać rywalowi. Jonsson bez fajerwerków, lecz nie schodzi poniżej pewnego minimum.  
W gorzowskim obozie wyróżnił się Zmarzlik, bezwzględnie najlepszy młodzieżowiec nad Wisła, a pewnie i na całym świecie. Mało jest specjalistów lepiej od niego znających tor im. Jancarza, ale podczas spotkania wyjazdowego też jechał rewelacyjnie i bronił honoru swojej drużyny. Szkoda, że Cyfer nie potwierdza potencjału z końcówki poprzedniego sezonu.   
Zawiódł Krzysztof Kasprzak, udało mu się odnieść tylko jedno zwycięstwo w dziewięciu startach. Chyba nie dogadał się jeszcze ze sprzętem, bo dwa defekty budzą niepokój. Generalnie jak na lidera zdobył zdecydowanie za mało punktów. Kompletnym niewypałem okazał się Craig Cook, ciężko mu będzie wywalczyć miejsce  w składzie.
Sundstroem jak zwykle radzi sobie tylko na własnym torze, poza nim jest cieniem samego siebie. Sporo zastrzeżeń trzeba mieć również do duetu Gapiński-Świderski. Pilanin błysnął w pierwszym meczu, jednak dzień później zaliczył poważną wpadkę. Równiejszą formę wykazał wychowanek Sparty Wrocław, szkoda tylko że ustabilizował się na tak niskim poziomie. Można za to na niego liczyć pod względem bonusów. W poprzednim roku, poza Hancockiem miał ich najwięcej spośród ekstraligowej stawki, a sparingi pokazały, że ta rola mu odpowiada.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz