czwartek, 5 lutego 2015

Zapomniany złoty chłopiec

fot.polskieradio.pl
Człowiek stworzony do bycia trenerem. Urodził się tego samego dnia, co Jose Mourinho i Brendan Rodgers, podobnie jak oni nie zrobił wielkiej kariery piłkarskiej. Większą smykałkę miał do dyrygowania innymi.
Miejsce w sztabie Czesława Michniewicza znalazł dzięki wspólnej grze z "polskim Mourinho" w Bałtyku Gdynia. Ich współpraca układała się znakomicie i kiedy Michniewicz przeszedł do Zagłębia, wziął asystenta ze sobą. Odnieśli tam wielki sukces zdobywając mistrzostwo, choć nikt raczej nie upatrywał w tym zasługi Ulatowskiego. Szybko się okazało, że ma on większe ambicje, niż bycie drugim u boku kumpla. Kiedy pożegnano Michniewicza natychmiast wskoczył w jego buty. Okoliczności tego zdarzenia mocno skłóciły obu panów i ich znajomość została zakończona. Pod wodzą nowego trenera Zagłębie prezentowało się przyzwoicie, ale zostało zdegradowane za korupcję. Praca na zapleczu nie spełniała ambicji młodego szkoleniowca, zresztą niedługo potem znalazł nowego mentora - Leo Beenhakkera. 
Miał jednak pecha, bo do statku pod banderą "polska kadra" załapał się, gdy ten zaczął zmierzać na mieliznę. Chętnie, więc z niego wysiadł już kilka miesięcy później. Dostał propozycję od Bełchatowa i trzeba przyznać, że dobrze się spisał, choć trudno stwierdzić ile było tam jego zasługi, bo dostał zespół poukładany przez Pawła Janasa. W każdym razie piąta lokata to zdecydowanie sukces, jak dotąd ostatni w krótkiej, trenerskiej karierze. 
Pod swoje skrzydła dostał Cracovię, która wreszcie miała wyższe aspiracje, niż utrzymanie. Ponad milion euro wydane na transfery zostały całkowicie zmarnowane. Ulatowski zaczął od sześciu porażek, dano mu jeszcze trochę czasu, ale przed końcem rundy dostał wypowiedzenie.
"Każdy trener ma swoją Cracovię" - błysnął kiedyś znajomością złotych myśli. Zresztą przydomek odnoszący się do szlachetnego kruszcu wziął się chyba właśnie od częstego używania tego typu bon motów. Stało się to cechą charakterystyczną Ulatowskiego, ale głównie jako przedmiot kpin. Te wszystkie wpisy po angielsku na Twitterze mające podkreślić inteligencję i oczytanie, świadczyły raczej o sporym pokładzie bufonady oraz braku samokrytycyzmu. Szkoda, że w realu nie potrafił potwierdzić własnych walorów intelektualnych vide słynna konferencja prasowa z Bogusławem Baniakiem. 
Zmiana klimatu na nadmorski nie przyniosła rehabilitacji "złotego chłopca". W Lechii dostał tylko cztery mecze, z których przegrał trzy i szybko podziękowano mu za współpracę. Ostatnim, który zaufał jego umiejętnościom był prezes Miedzi Legnica. Miał tam walczyć o awans do Ekstraklasy, skończyło się kolejną klapą. Opuścił zespół już we wrześniu, zostawiając go na ostatnim miejscu w tabeli. Chwilowo dał sobie spokój z pracą szkoleniową i zajął się komentowaniem piłki w telewizji, co zresztą wychodzi mu równie słabo. Powrót do wymarzonego zawodu będzie trudny, choć polscy prezesi miewają czasem dziwaczne pomysły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz