sobota, 7 lutego 2015

Puchar Narodów Afryki: ostatni krok

fot. dailymail.co.uk
Turniej jest już bliski końca, zostały tylko dwa mecze. Dzisiaj w konfrontacji o brązowy medal spotkają się największe niespodzianki mistrzostw: DR Kongo oraz gospodarze - Gwinea Równikowa. Z kolei kwestię prymatu na kontynencie rozstrzygną między sobą sąsiedzi: Ghana i Wybrzeże Kości Słoniowej. Będzie to powtórka finału sprzed 23 lat, wtedy lepsze okazało się Wybrzeże, zwyciężając po bardzo długiej serii jedenastek. Ani wcześniej, ani później Słonie nie wygrały tej imprezy. Ghana ma w dorobku cztery Puchary, lecz ostatni raz tryumfowała w 1982 r.
Pantery do półfinału przebrnęły po dramatycznym spotkaniu przeciwko ekipie Konga. Rywale prowadzili już 2-0, lecz wtedy nastąpił zwrot o 180 stopni. Kluczową rolę odegrała największa gwiazda zespołu - Dieumerci Mbokani. Snajper Dynama Kijów dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, co pozwoliło wrócić z dużej opresji. Przy okazji Kongijczyk ma okazję wygrać klasyfikację najskuteczniejszych zawodników. Walkę o koronę stoczy z Gwinejczykiem Balboą i Andre Ayew z Ghany. Biorąc pod uwagę, że mecze o trzecie miejsce przeważnie bardziej obfitują w bramki, rosną szanse piłkarzy, na których niewielu by postawiło pieniądze.   
Przeciwko WKS podopieczni Florenta Ibenge nie mieli już wiele do powiedzenia, choć starali się dotrzymywać kroku zdecydowanie bardziej cenionym przeciwnikom. Wynik osiągnięty przez DR Kongo przewyższa wszelkie, przedturniejowe aspiracje i nawet porażka z gospodarzami tego nie zmieni.
Prawdopodobnie Gwinea Równikowa podejdzie do sobotniego spotkania bardziej zdeterminowana. W końcu są gospodarzami i będą chcieli na koniec usatysfakcjonować własnych kibiców, którzy niestety zachowywali się skandalicznie podczas półfinału z Ghaną, powodując przerwanie meczu. Władze afrykańskiej federacji nie widzą problemu. Trudno się spodziewać ukarania państwa wydającego spore pieniądze, aby turniej mógł się odbyć. Dostało się za to Tunezji, Orły Kartaginy zostały wykluczone z kolejnego PNA, gdyż nie odwołali krytycznych komentarzy, po tym jak zostali bezczelnie okradzeni w ćwierćfinale. Na szczęście złodziejski arbiter kary nie uniknął i przez pół roku odpocznie od sędziowania. 
Przed miesiącem Ghana oraz WKS były wymieniane w ścisłym gronie faworytów, więc skład finału trudno uznać za niespodziankę. Jednak na początku te zespoły spisywały się poniżej oczekiwań. Formę łapały powoli, lecz po fazie grupowej ruszyły już pełną parą. Czarne Gwiazdy bezdyskusyjnie odprawiły z kwitkiem obie Gwinee, prezentując przy tym konsekwencję godną brygady pancernej. Trzeba podkreślić, że zawodnicy Avrama Granta zdobywali dotąd bramki we wszystkich meczach. Izraelczyk w niedzielę będzie miał okazję pozbyć się łatki notorycznego przegrywacza.
Dla Słoni przełomem był chyba ćwierćfinał z Algierią. Skutecznością błysnął Wilfried Bony, dotychczas schowany gdzieś w cieniu, a swoje dołożył Gervinho rehabilitując się za niemądre zachowanie na początku mistrzostw. W ogóle przebudzili się najsłynniejsi piłkarze, bo przeciwko Kongijczykom trafił także Yaya Toure. Herve Renarda musi martwić nieszczelna defensywa, tylko z Kamerunem udało się jej zachować czyste konto. Finał przeważnie wygrywa się właśnie solidną grą obronną, nie popisami ofensywnymi.    









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz