środa, 18 lutego 2015

Przed Ajaksem

fot. mirror.co.uk
Niespodziewanie cicho jest przed najważniejszym, obok meczu z Irlandią wydarzeniem piłkarskim tej wiosny w Polsce. Jesienią, tuż po awansie nastroje były bardziej entuzjastyczne. Zresztą może dobrze, że nie ma tradycyjnego pompowania balonika, choć prezes Leśnodorski wycenia szanse własnej ekipy na 50%. 
Prawdopodobnie stonowanie emocji spowodowane jest słabszą formą obu drużyn. Ajax przegrał już sprawę obrony tytułu mistrza Holandii. Rywale z PSV Eindhoven wręcz deklasują zespół Franka de Boera. Również zakończenie przygody z Ligą Mistrzów podziałało demobilizująco, wątpię żeby Liga Europy jakoś bardzo grzała ludzi, którzy jeszcze chwilę temu grali na Camp Nou i Parc de Princes. W elitarnych rozgrywkach szło im przyzwoicie, lecz oczywiście z takiej grupy wyjść nie mogli.  
Nowy rok amsterdamczycy rozpoczęli przeciętnie. Porażki przeciwko Vitesse oraz Alkmaar mocno obnażyły ich słabości, o dziwo zwłaszcza z przodu. Kontuzja Sighthorssona miała większy wpływ na Ajax, niż się spodziewano. Jednak Milik i Kishna są jeszcze o szczebel niżej od Islandczyka. Problem ma przede wszystkim Polak, który nie wpisał się na listę strzelców od 6 grudnia. Kishna trafił dwa razy w ostatniej kolejce, dzięki czemu mistrz Holandii ograł Twente. Wcześniej tylko katastrofalne zachowanie bramkarza Go Ahead Eagles pozwoliło wygrać z ligowym kopciuszkiem.     
Obronę trudniej ocenić. Na własnym podwórku nie ma zbyt często okazji do prawdziwego przetestowania, bo w Eredivisie gra może kilka wartościowych zespołów, reszta to przeciętniacy. PSG i Barcelona rozklepywały ją bez problemu, ale z kolei trudno porównywać takich gigantów do Legii.
Warszawianie przyjadą na ArenA po porażce z Jagiellonią podczas inauguracji rundy wiosennej Ekstraklasy. Henning Berg zdecydował się wystawić rezerwowy skład. Każdy trener ma prawo do własnej koncepcji, ale Norweg w przypadku odpadnięcia ryzykuje gigantyczną falę krytyki. Chyba trudno mówić o przemęczeniu sezonem, skoro dopiero wznowiono rywalizację. Nie chcę potem słuchać, że Ajax miał łatwiej, bo wcześniej rozpoczął grać.
Kluczem sukcesu w jesiennych, europejskich bataliach była defensywa. Tylko dwie bramki straciła Legia podczas meczów fazy grupowej. Teraz wygląda to gorzej, nawet abstrahując od ostatnich popisów Astiza, ale przedwiosenne sparingi też pozostawiły niepokój. Praktycznie ktokolwiek był przeciwnikiem Wojskowych, ten radził sobie z jej obroną. Najbardziej obawiam się początku spotkania, ponieważ wyniki wskazują, że pierwsze 20 minut często kończą się utratą bramki.Wpływ amsterdamskich kibiców też może odegrać swoją rolę.
Mimo wszystko Holendrzy wydają mi się zdecydowanym faworytem. Pocieszając się można przywoływać Celtic, lecz ekipa de Boera to jednak inna jakość niż od lat osłabiający się Szkoci, którzy w przedsionku do Ligi Mistrzów ulegli słoweńskiemu Mariborowi. Oczywiście pozostaje jeszcze opcja, że przeciwnik kiepską postawą pokona się sam. W końcu mitologiczny Ajaks zmarł pod Troją śmiercią samobójczą.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz