piątek, 9 stycznia 2015

Puchar Narodów Afryki: Kamerun

fot. football365.com
W latach 90 i na przełomie wieków Kamerun był chyba najrówniej grającą drużyną afrykańską. Omijały ich okresy degrengolady charakterystyczne dla innych ekip Czarnego Lądu. Od 1990 r. tylko raz zabrakło Nieposkromionych Lwów na Mundialu. Inna sprawa, że ich występy przeważnie kończyły się na fazie grupowej. Tylko raz zdołali przebrnąć do następnej rundy, miało to miejsce we Włoszech, gdzie byli prawdziwą rewelacją. Kamerun doszedł do ćwierćfinału, a Roger Milla stał się jedną z najbardziej charakterystycznych postaci tamtego turnieju. 
Zdecydowanie inny przebieg miały ostatnie mistrzostwa. Afrykańczycy wręcz się skompromitowali. Nie chodzi nawet o trzy porażki, lecz o styl w jakim się to stało. Cieniem rzuciło się na nich podejrzenie o celowe odpuszczanie meczów we współpracy z ludźmi zaangażowanymi w sportowy hazard.
Więcej powodów do chwały Kameruńczycy mają na własnym podwórku. Czterokrotnie świętowali zdobycie Pucharu Narodów Afryki, inna sprawa że ostatni raz w 2002 r. Od tamtej pory Nieposkromione Lwy nie odniosły już tak spektakularnego sukcesu. Do dwóch poprzednich turniejów nawet się nie zakwalifikowali. Grali pięć lat temu na boiskach Angoli, ale odpadli w ćwierćfinale z Egiptem, który wygrał całą imprezę. Obecnie zajmują 42 lokatę w rankingu FIFA, tuż za drużyną Adama Nawałki.
Blask drużynie z Zachodniej Afryki ma przywrócić Volker Finke. To niemiecki trener kojarzony dotychczas tylko z piłką klubową. Przez 16 lat opiekował się Freiburgiem. Praca na Czarnym Lądzie jest jego pierwszą przygodą selekcjonerską. Trudno nie odnieść wrażenia, że Finke ma być substytutem Winfrieda Schafera, który jako ostatni święcił tryumfy z Nieposkromionymi Lwami.
Podstawą do optymizmu była postawa w kwalifikacjach. Pomimo trudnej grupy Kamerun zdystansował rywali, nie ponosząc żadnej porażki. Bardzo trudno było strzelić im gola, potrafił to zrobić tylko Yaya Toure. Pewnie na Pucharze nie zmienią taktyki, choć z przodu mają kim straszyć.
Vincent Aboubakar należał do najskuteczniejszych snajperów eliminacji, a Chuopo-Moting walczy o koronę króla strzelców w Bundeslidze. Może to nie są nazwiska na miarę Eto'o, ale lekceważyć ich nie wolno. Jak zawsze kadra Kamerunu stoi graczami Ligue 1. Za rewelacyjną skuteczność w defensywie odpowiadają Nicolas N'Kolou z Marsylii oraz Henri Bedimo z Lyonu. Z kolei druga linia to przede wszystkim klubowy kolega Grzegorza Krychowiaka - Stephane Mbia, Ambuno Achille, a także Eyong Enoh.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz