wtorek, 6 stycznia 2015

Lechia w natarciu

fot. polskieradio.pl
Ostro do roboty zabrał się nowy prezes Lechii Gdańsk Adam Mandziara. Zresztą nie po to się zatrudnia byłego menadżera, żeby nie skorzystać z jego rozeznania na rynku transferowym. Tak, więc nad Bałtykiem dokona się kolejna rewolucja kadrowa.
Szybki rzut oka na ligową tabelę pozwala się zorientować, że letnie zakupy w zdecydowanej większości okazały się niewypałami. Zespół, który miał walczyć o europejskie puchary wylądował w grupie spadkowej. Od miejsca zagrożonego degradacją oddziela go tylko cztery punkty. W międzyczasie dwukrotnie zmieniano opiekuna drużyny. 
Na ratunek przybywają doświadczeni zawodnicy z klubów zagranicznych, których przygoda z piłką nie potoczyła się tak, jak to sobie wymarzyli. Pierwszym hitem transferowym było podpisanie kontraktu z Jakubem Wawrzyniakiem. Wielokrotny reprezentant Polski wytrzymał w Amkarze Perm niespełna rok. W tym czasie rozegrał jedynie sześć spotkań ligowych, z tego połowę przez 90 minut. Trzeba przyznać, że lewa obrona to jeden z głównym punktów zapalnych gdańszczan. Nikola Lekovic bardzo obniżył loty porównując jego wiosenną dyspozycję. Brazylijskie wynalazki wyglądają jeszcze gorzej. Pytanie tylko czy Wawrzyniak będzie w stanie realnie wzmocnić konkurencję? Niemcy na Narodowym robili z nim co chcieli. Zresztą jeszcze przed wyjazdem z Legii nie był specjalnie ceniony, szczególnie w Bielsku-Białej.    
Z kolei dzisiaj do Lechii dołączył Litwin Donatas Kazlauskas. Napastnik Atlantasa Kłajpeda zaliczył jedenaście trafień podczas już zakończonych litewskich rozgrywek. To wynik całkiem przyzwoity, lecz na ile można poważnie traktować peryferyjną ligę naszych sąsiadów, nawet jeśli niedawno Grunwald Wilno wyeliminował Lecha z europejskich pucharów. Zresztą akurat Antonio Colak dość regularnie strzela do bramki rywali i był chyba najlepszym graczem Lechii podczas minionej rundy. Powiedzmy, że Kazlauskas to inwestycja w przyszłość.
Przewija się także nazwisko Grzegorza Wojtkowiaka. To obrońca z dużym potencjałem, ale kojarzący mi się z ciągłymi kontuzjami i niestabilną formą. Na zapleczu Bundesligi rozegrał dziewięć meczów. Niestety jego drużyna spisuje się bardzo słabo. Zastrzeżenia można mieć zwłaszcza do postawy formacji obronnej, w tym do Polaka. Tylko dwa zespoły straciły więcej goli niż TSV 1860 Monachium. Wcale nie jestem przekonany, że Wojtkowiak to lepsza opcja niż Możdżeń. Były Lechita ciągle nie może trafić na trenera, który będzie potrafił wykorzystać jego umiejętności. Dopiero Jerzy Brzęczek zaczął na niego odważniej stawiać.      
Na PGE Arenę być może zawita Tomasz Kupisz. We Włoszech kompletnie przepadł. Nie ma nawet szans, żeby powąchał murawę. Kolejne tygodnie spędzone w Chievo to marnowanie czasu. Mógłby zwiększyć konkurencję wśród zawodników drugiej linii. Mimo ściągnięcia latem kilku ofensywnych graczy, wciąż najpewniejszym punktem jest Piotr Wiśniewski. A może Lechii wcale nie trzeba nowych piłkarzy, tylko trochę spokoju, żeby wreszcie stworzył się tam zespół, a nie zlepek indywidualności z różnych stron świata?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz