niedziela, 7 grudnia 2014

Niektórym wraca rozum

fot. gwizdek24.se.pl
Znakomita jesień w wykonaniu polskiej reprezentacji sprawiła, że zaczęto się zastanawiać co będzie jeśli biało-czerwoni  awansują na europejski czempionat. Zgodnie z wytycznymi UEFA rozgrywki ligowe będą musiały się skończyć w odpowiednio długim czasie przed mistrzostwami, aby selekcjonerzy mieli możliwość na przygotowanie swoich zespołów.
Obecny sezon finiszuje 7 czerwca. Jeśli by utrzymać taki terminarz w kolejnym roku, drużyny skończą rywalizować na trzy dni przed meczem otwarcia Euro2016. Coś takiego jest nie do zaakceptowania, jednak wcześniej trudno znaleźć wolne terminy. Angielski klimat pozwala Wyspiarzom grać praktycznie przez cały rok. Nie bez powodu jednak nie praktykuje się czegoś takiego na kontynencie. Nawet Hiszpanie robią sobie przerwę świąteczną.
Jak się trafi lekka zima, to na siłę można by w Polsce wcisnąć ekstraklasowe mecze w styczniu. Pytanie tylko dla kogo to robić. Spotkanie Zawiszy ze Śląskiem obserwowało z trybun ok. 1000 osób. Po kopaninie, którą zobaczyli na kolejne przyszłoby pewnie jeszcze mniej. Szczęśliwie to ostatni, tegoroczny mecz w Bydgoszczy.  Gdzie indziej jest niewiele lepiej.  Podczas trwającej kolejki na  żadnym stadionie nie pojawiło się więcej niż 5 tys. kibiców. Prawdopodobnie tylko przy Reymonta przekroczą tą, skromną przecież barierę. Ludzie w Ekstraklasie S.A. i PZPN ciągle żyją w rzeczywistości alternatywnej. Wydaje się im, że nasza liga to jakiś prestiżowy produkt. Prawda jest taka, że piłka przegrywa z innymi rozrywkami, a co dopiero kiedy trzeba spędzić na mrozie dwie godziny, żeby obejrzeć spotkanie o 1,5 pkt.
Sukcesem reformy miała być większa ilość szans dawanych młodym zawodnikom, szczególnie na początku sezonu. Postulat kierowany głównie do Legii, bo tylko ona może sobie pozwolić na odpuszczenie kilku meczów, żeby skoncentrować siły na europejskich pucharach. Niestety efektów brak. Jan Urban wystawiał Mateusza Cichockiego i Patryka Mikitę. Obaj aktualnie reprezentują barwy Dolcana Ząbki, bez wielkich sukcesów. Henning Berg z kolei promował Kalinkowskiego oraz Ryczkowskiego. Na razie słuch po nich zaginął, lecz być może jeszcze uda im się coś osiągnąć.
Ostatnie kolejki pokazują, że już teraz niektórzy zawodnicy jadą na rezerwach. Mecze mają słabsze tempo niż w pierwszej połowie rundy. Największym przegranym jest Jagiellonia. Ekipa Probierza od pięciu serii spotkań nie wygrała meczu. Także Bełchatów boryka się z problemem wąskiej kadry. Głos zabrał Franciszek Smuda, który wolałby powiększyć Ekstraklasę do 18 zespołów, niż obstawać przy obecnym, dziwacznym systemie. Natychmiast poparł go wspomniany szkoleniowiec białostoczan i Roman Kołtoń. To pokazuję że reformę wprowadziło kilku leśnych dziadków, bez konsultacji ze środowiskiem, bo tak im wyszło w excelowskich tabelkach. Na szczęście już od przyszłego sezonu czeka nas powrót do normalności.        












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz