poniedziałek, 6 października 2014

Tytuł wrócił do Gorzowa

fot. www.forum.stalgorzow.pl
Niespodzianki nie było. Na własnym torze, żółto-niebiescy przypieczętowali tryumf nad Unią Leszno i po przeszło 30 latach, ponownie wspięli się na najwyższy stopień podium. Przeciwnik postawił znacznie trudniejsze warunki, niż w fazie zasadniczej, lecz gospodarze właściwie od początku kontrolowali przebieg wydarzeń. Pewnie, gdyby sprawa mistrzostwa nie była rozstrzygnięta już wcześniej, końcówka meczu wyglądałaby inaczej.
Do żelaznego trio Kasprzak-Zagar-Zmarzlik, dość nieoczekiwanie dołączył Linus Sundstroem. Szwed to zawodnik co najwyżej solidny, punktujący głównie u siebie, ale wczoraj miał dzień konia. W pokonanym polu zostawił wszystkich asów Leszna, z Pawlickim i Pedersenem na czele.
Wśród Byków trudno kogoś wyróżnić. No może poza Piotrem Pawlickim, ale on jest w takiej formie, że  11 punktów + bonus w sześciu startach, nie robi takiego wrażenia. To w sumie wina Zmarzlika, który na Smoczyku ustawił poprzeczkę na niebotycznym poziomie.
Zawiedli głównie obcokrajowcy, którzy łącznie wywalczyli 10 punktów. Nicki, na dobrze przez siebie znanym torze, jeździł bezbarwnie i wygrał tylko jeden bieg. Ten sezon dla Duńczyka był wybitnie nieudany. Kto wie, czy to nie koniec Pedersena, którego znaliśmy wcześniej. Nie ma już takiego ciśnienia na wygrywanie. W GP czeka na zwycięstwo ponad dwa lata. Zresztą on nigdy nie przynosił szczęścia swoim ligowym zespołom. Nie wspominam o pozostałych przedstawicielach ojczyzny Hamleta, bo zaprezentowali się katastrofalnie.
Po gościach było widać spore nerwy. Trochę mnie to zdziwiło, miało być przecież inaczej. Byki i tak osiągnęły w tym sezonie więcej, niż można było się spodziewać. W finale to Stal powinna być pod presją wyniku. A tu już na początku spotkania, nerwów na wodzy nie utrzymali Michelsen i młodszy z braci Pawlickich. Mam wrażenie, że ustawiło to mecz i całkowicie zdeprymowało leszczynian.   
Dlaczego Gorzów zdobył złoto? Bo miał najbardziej wyrównany zespół. W czołowej dziesiątce zawodników ligi, klub reprezentuje tylko Krzysztof Kasprzak. Prawdziwą siła była druga linia, dająca pewność przyzwoitego wyniku, w niemal każdym meczu.
Nie da się również odnosić sukcesów bez przynajmniej jednego klasowego juniora. Akurat obaj finaliści nie muszą mieć tutaj kompleksów, bo w tej kategorii wiekowej nie ma lepszych w Polsce niż Zmarzlik i Pawlicki. To zresztą może oznaczać, że  w kolejnych latach, skład finału nie będzie się znacząco różnił od tegorocznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz