sobota, 4 października 2014

Powtórka sprzed 30 lat?

fot. stalowcy.pl
Znany bon mot głosi, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, lecz po tym jak kończy. O jego prawdziwości przekonały się tarnowskie Jaskółki, które dominowały przez większą część sezonu, a nie ma ich nawet w finale. O złote medale będą rywalizować drużyny z Leszna i Gorzowa.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na gospodarzy niedzielnego starcia. Na stadionie im. Edwarda Jancarza przegrali w tym roku tylko jedno spotkanie. Goście rzadko kiedy byli w stanie uzbierać 40 punktów. 
Nie inaczej było, kiedy te zespoły spotkały się w fazie zasadniczej. Byki kompletnie nie mogły się odnaleźć na gorzowskim torze. Poziom trzymał tylko Nicki Pedersen, który reprezentował przez kilka lat barwy Stali. Goście nie potrafili nawiązać walki, nawet w drugiej połowie meczu. To pokazuje, że mogą mieć kłopoty z zastosowaniem odpowiednich ustawień. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że była to inna drużyna. Adam Skórnicki wprowadził więcej luzu, a prawie wszyscy zawodnicy znacznie podwyższyli loty.     
Po stronie Stali, stoi również aspekt psychologiczny. W Gorzowie na tytuł czekają już ponad 30 lat. Na pewno są tam bardziej zdeterminowani, niż w Lesznie, gdzie nie tak dawno świętowano zwycięstwo w rozgrywkach Ekstraligi. Co ciekawe, kiedy w 1983 r. po raz ostatni żółto-niebiescy okazali się najlepszymi żużlowcami w Polsce, po srebro sięgnęły leszczyńskie Byki, a czwarte miejsce zajął Falubaz.
Wynik pierwszego meczu, również stawia podopiecznych Piotra Palucha w uprzywilejowanej pozycji. Co prawda wygrała Unia, ale wypracowana przez nią przewaga jest minimalna. Trudno nawet mieć do nich pretensje. Może zawiódł Musielak, ostatnio był  w takiej formie, że oczekiwano przynajmniej kilku punktów więcej, ale reszta zaprezentowała się przyzwoicie.
Nie do zatrzymania był jednak Bartosz Zmarzlik. 18 punków w 7 startach to wynik na wagę złota. Nie spodziewałem się, że na obcym torze będzie w stanie osiągnąć taki rezultat. Zmarzlik uchodził bowiem za  króla własnego obiektu. Zresztą potwierdziło się to w Szwecji, gdzie jego Elit Vetlanda wygrała finał. W pierwszym, wyjazdowym spotkaniu przywiózł jedynie 3 oczka, żeby dzień później, u siebie wywalczyć komplet.
Jeśli dodać to tego Kasprzaka i Zagara, którzy będą jeździć dodatkowy bieg za Iversena, sprawa raczej jest przesądzona. Nie skreślam Leszna. parę niespodzianek już w tym sezonie było, lecz gdybym miał stawiać pieniądze, to zdecydowanie na gorzowian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz