poniedziałek, 13 października 2014

Młot na Szkotów poszukiwany

fot. Sylwester Wojtas/ www.ekstraklasa.net
Zwycięstwo nad Niemcami ciągle jest tematem numer jeden i pewnie jeszcze przez długie lata będzie się je wspominać. Życie jednak nie pozwala na zasypywanie gruszek w popiele. Już jutro kolejny mecz o punkty, który wcale nie musi się okazać łatwiejszym od sobotniej konfrontacji. 
Na Stadion Narodowy przyjedzie Szkocja - rywal trochę niedoceniany. Drużyna z Brytanii, nie grała na wielkim turnieju od 1998 r., kiedy w słabym stylu odpadła już w fazie grupowej. Przez te wszystkie lata, szkocka piłka nożna była kojarzona głównie z klubami. Celtic i Rangers od czasu do czasu zaznaczały swoją obecność w Europie. Bardziej niż z piłkarzy, kraj słynął z trenerów. Ferguson, Moyes, McLeish, Walter Smith, Strachan, czy Lambert to całkiem dużo jak na niewielką nację. 
W ostatnim czasie trochę się to zmieniło. Moim zdaniem Szkocja ma najlepszą i najbardziej ofensywną drużynę od kilkunastu lat. Z takimi piłkarzami jak Scott Brown, Steve Naismith oraz Shaun Maloney nie są już skazani na typową dla nich taktykę, polegającą na tradycyjnym, brytyjskim kick and rush. Można w to wątpić, jeśli się spojrzy na liczbę zdobywanych bramek, ale w dużej mierze to wynik nieskuteczności. Na przykład przeciwko Gruzji, podopieczni Strachana powinni wygrać wyżej, lecz marnowali dogodne okazje. Brylował w tym przede wszystkim gracz Evertonu. Nie jest powiedziane, że zawsze tak będzie. Zresztą my już w spotkaniu z Niemcami wykorzystaliśmy znaczny zapas farta.
Tytułowy Młot na Szkotów to przydomek króla angielskiego Edwarda I, znanego również z filmu Braveheart. Zdusił on szkockie powstanie Williama Wallace'a i ujarzmił wojowniczych sąsiadów z północy. Charakteryzował się bardzo pokaźnym wzrostem, szczególnie jak na czasy w których żył. Mam wrażenie, że właśnie ta cecha może być również kluczowa w jutrzejszej konfrontacji. Zwłaszcza napastnicy będą zmuszeni do fizycznej walki z rosłymi defensorami rywala.
Na szczęście, zawodnicy powołani przez Nawałkę mają do tego predyspozycje. Lewandowski w sobotę poprzestawiał Durma jak dziecko, Milik też pokazał, że w powietrzu czuje się nieźle. Gdyby zaszła konieczność wprowadzenia Teodorczyka, również by sobie poradził. 
Selekcjoner, zgodnie z zasadą, że zwycięskiego składu się nie zmienia, pewnie nie zdecyduje się na roszady. Zresztą nie ma też dużego wyboru. O ile Jędrzejczyk da radę wskoczyć w miejsce Wawrzyniaka, to Mączyński za Jodłowca byłby sporą zagadką. Ja dałbym szansę Michałowi Żyro. Z Celtikiem radził sobie bardzo dobrze, a skrzydłowi przeciwko ekipie Loewa mnie nie zachwycili. 
Ewentualne zwycięstwo nad Wyspiarzami, praktycznie eliminuje ich z dalszej rywalizacji. Dawałoby nam to ogromny luz psychiczny, bo miejsce w trójce byłoby zaklepane. Jedno zwycięstwo z Niemcami, nie sprawiło jednak, że awansowaliśmy do światowej czołówki. Trzeba również pamiętać, że ostatnie starcie ze Szkotami skończyło się dla nas porażką. W takich okolicznościach, remis też nie będzie wcale złym wynikiem.





        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz