wtorek, 21 października 2014

El Loco znów szaleje

fot. www.foot-sur7.fr
Dwa miesiące temu nazwałem go najlepszym transferem lata w Ligue 1. Jeśli ktoś mógłby odebrać supremację PSG, to tylko on. Marcelo Bielsa prowadzi Marsylię do tytułu i robi to w charakterystycznym dla siebie, barwnym stylu.
W tamtym roku ekipa ze Stade Velodrome uchodziła za nudną. Uplasowali się na zaledwie szóstym miejscu, strzelali mniej niż 1,5 bramki na mecz, sporo spotkań remisowali. Bieżące rozgrywki też zaczęli słabo, bo od remisu i porażki. Później jednak rozpoczął się koncert. W niedzielę seria zwycięstw wydłużyła się do ośmiu. Po drodze rozgromili Niceę 4-0, Rennes 3-0, a Reims na własnym stadionie zostało upokorzone wynikiem 0-5.
Nie dziwi, więc średnia goli na mecz wynosząca 2,5. Marsylia uzbierała 25 bramek, w zeszłym sezonie taką liczbę osiągnęła dopiero w połowie grudnia. To, że Bielsa preferuje ofensywny styl pokazał we wcześniejszych miejscach pracy. Niewiele brakło, aby z Bilbao wygrał Ligę Europy. Rozpędzoną, zwłaszcza na wiosnę maszynę, zatrzymało dopiero w finale Atletico Madryt, tworzące potęgę, którą widzieliśmy w minionych rozgrywkach. Po drodze ofiarami El Loco padły takie marki jak Manchester United, Schalke oraz Sporting Lizbona.
Wcześniej prowadził reprezentację Chile i również tam jest wspominany z ogromnym respektem. Wyprowadził tą ekipę z kryzysu i zbudował podwaliny reprezentacji, która do tej pory liczy się na świecie. Obecny selekcjoner La Roja - Jorge Sampaoli wzoruje się na rodaku i zawsze podkreśla jaki wpływ wywarł na niego Bielsa.
Nie zawsze jednak było tak różowo. Chyba za jego największą, trenerską porażkę trzeba uznać występ na Mundialu w Korei i Japonii. Prowadził wtedy kadrę swojej ojczyzny, jednak w słabym stylu odpadł już po fazie grupowej. Olimpijskie złoto zdobyte dwa lata później, tylko trochę przesłoniło wpadkę na mistrzostwach świata. A o tym, jak bardzo jest przywiązany do stron rodzinnych świadczy fakt, że z własnych pieniędzy przekazał 1,6 mln euro swojemu pierwszemu klubowi - Newell's Old Boys, na budowę hotelu, który utrzymywałby zespół z Rosario.     
Na pseudonim zapracował niekonwencjonalnym i często dość nerwowym zachowaniem. W czasie meczu chodzi tam i z powrotem wzdłuż linii bocznej. Jeśli siada, to przeważnie na skrzynce z napojami. Ostatnio źle się to dla niego skończyło, bo akurat ktoś  postanowił połozyć tam kubek z kawą. Znając temperament Bielsy, nie chciałbym się znaleźć w skórze tamtego gościa.
fot. www.marca.com










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz