piątek, 26 września 2014

Polak z szansami na złoto

fot. gorzow.gazeta.pl
Sezon żużlowy dobiega końca. Jestem tym wyjątkowo mało zmartwiony, bo był to najsłabszy rok odkąd pamiętam. Przedostatnia runda GP odbędzie się na jednodniowym torze w Sztokholmie.
Jak to z takimi torami bywa, trudno przewidzieć, jak akurat będzie przygotowany danego dnia. W zeszłym roku fenomenalnie wpasował się w niego Niels Kristian Iversen. Oprócz taśmy w debiucie, wygrał wszystkie, pozostałe biegi. Duńczyk jutro nie wystartuje, ze względu na kontuzję.
Na szczęście szykuje się turniej powrotów. Na odpuszczenie kolejnej rundy nie stać już Grega Hancocka. Amerykanin pauzował w Vojens, co było pierwszym takim przypadkiem od startu formuły SGP. Przewaga punktowa na Kasprzakiem stopniała na tyle, że Greg odpuścił nawet półfinały Ekstraligi, byleby zwiększyć szanse na kolejne złoto mistrzostw świata.
Na torze pojawi się również, następny pechowiec sprzed dwóch tygodni - Kenneth Bjerre. On z kolei ma ambicję wskoczyć do czołowej ósemki i zapewnić sobie udział w elitarnym towarzystwie na przyszły sezon. Mniej pewny jest udział Tai'a Woffindena. Mistrz świata miał już pojechać w Vojens, lecz ostatecznie przegrał z własnym organizmem. Anglik ma wciąż realne szanse na obronę złota sprzed roku. Inna sprawa, że nawet jeśli wystąpi, to forma będzie odbiegała od normalnej dyspozycji Tai'a.
My oczywiście liczymy na Krzysztofa Kasprzaka. Ten sezon to jego życiówka. Nie robi mu różnicy na jakim jedzie torze i z kim rywalizuje. No może z małym wyjątkiem. W czerwcu, w Malilli kompletnie nie mógł sobie poradzić. Trzy zera, taśma i defekt; ten wieczór śnił mu się pewnie po nocach. Może to podziałać mobilizująco, lecz trudno nie mieć obaw, patrząc na statystyki Kasprzaka w Szwecji. Nie ma go nawet wśród dwudziestu najskuteczniejszych żużlowców w Elitserien. Tamtejsze tory nie bardzo mu chyba odpowiadają. W zeszłym roku pojechał nie najgorzej, awansując do półfinału. Przy problemach zdrowotnych najpoważniejszych rywali, taki wynik może wystarczyć.
Faworytów jutrzejszych zawodów upatruję gdzie indziej. Na własnej ziemi groźny będzie Andreas Jonsson. Szwed niespodziewanie wrócił do formy i stanął na najwyższym stopniu podium w Vojens. On przeważnie łapie formę w drugiej części sezonu, 7 z 9 swoich zwycięstw odniósł własnie wtedy.
Drugim, którego widzę w czołówce jest Matej Zagar. Przed rokiem uplasował się tuż za Iversenem. Co prawda Słoweniec nie musi się już starać, bo w GP Challenge wywalczył prawo występów w przyszłym roku, ale ma chyba większe ambicje. Właściwie nawet miejsce na pudle jest w jego zasięgu. W tym roku, już raz wygrał w Finlandii, co pokazuje, że tory na północy Europy mu odpowiadają.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz