fot. sport.dziennik.pl |
Pomyślałbym jeszcze o wprowadzeniu efektywnego czasu gry. Nic tak nie wkurza, jak symulowanie przez zawodników kontuzji, żeby "ukraść" parę sekund. Zgodnie ze zwyczajem, jeśli piłkarz leży na murawie, futbolówkę należy odkopnąć na aut, aby umożliwić udzielenie pomocy. Samo w sobie jest to chwalebne zachowanie, szkoda tylko, że tak często nadużywane. Ludzie nie chcą oglądać zawodników zwijających się w konwulsjach, którzy po 10 sekundach biegają jak nowo narodzeni.
Zresztą od początku ten gest miał tak niewiele wspólnego z fair play. Garrincha, któremu przypisuje się prawa autorskie do tego zachowania, miał inną motywację. Był on niezrównanym dryblerem, wyżej niż strzelanie bramek ceniącym ogrywanie przeciwników. Chętnie, więc zawracał tuż przed samą bramką i ponownie zaczynał swój taniec, bądź właśnie wykopywał futbolówkę na aut, żeby po chwili ją odzyskać i znów zacząć zabawę.
Uważam, że nie ma sensu przerywanie gry za każdym razem, gdy ktoś teatralnie padł na murawę. Kiedy kontuzja jest naprawdę poważna, od razu to widać i sędzia ma prawo zastopować grę, bez czekania na wybicie piłki.
Efektywny czas mógłby trochę ukrócić praktykę wymuszania interwencji lekarskich. Dodatkowo skończyłyby się kontrowersje przy doliczaniu minut. Ile razy jakaś drużyna pożegnała się z pucharami, bo sędzia doliczył za dużo? Po co fundować sobie niezdrowe emocje, skoro można rozwiązać sprawę przy pomocy zwykłego stopera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz