niedziela, 31 sierpnia 2014

Uwaga na Mourinho

fot. forums.oneplus.net
Przez jednych kochany, przez innych nienawidzony. Nie ma jednak wątpliwości, że jest barwną postacią światowego futbolu. Bez jego wojenek z dziennikarzami i kolegami po fachu byłoby po prostu nudno.
Jose Mourinho, bo o nim mowa zaczyna drugi sezon pracy w klubie. Historia mówi, że właśnie w tym czasie, prowadzone przez niego zespoły osiągają największe sukcesy.
Po raz pierwszy jego nazwisko szersza publiczność poznała, gdy obejmował FC Porto. Był wówczas młodym, zdolnym wychowankiem Bobby'ego Robsona i Luisa van Gaala. Przejął Smoki w połowie rozgrywek 2001/02, ale to tylko preludium przez sukcesami, które z nimi osiągnął. W następnym roku, w pięknym stylu wygrał Puchar UEFA, tworząc bardzo charakterystyczną ekipę. Choć jeszcze wtedy zdarzały im się wpadki, jak choćby z Polonią na Konwiktorskiej.
Drugi pełny sezon pracy to już niemal perfekcja w każdym calu. Tylko Real Madryt znalazł receptę na Portugalczyków, ale ostatecznie to oni wznieśli do góry trofeum, łatwo ogrywając w finale Monaco. Porto stało się dla Mourinho zbyt skromnym miejscem pracy, więc skorzystał z bajońskiej oferty Romana Abramowicza.
W Chelsea zaprzeczył swemu zwyczajowi, gdyż tam z biegiem czasu uchodziło z niego powietrze. Debiutancki sezon miał najlepszy, ale w kolejnym też pokazał dlaczego tak się go ceni. Zdołał obronić mistrzostwo w Anglii, lecz na ocenę rzutowała porażka w Lidze Mistrzów z Barceloną. Katalończycy byli wtedy w gazie i po dłuższej przerwie zgarnęli Puchar, co trochę tłumaczy niepowodzenie Chelsea. Potem było tylko gorzej, aż przyszedł czas pożegnania z Londynem.
Special One trochę osłabiony niepowodzeniami trafił do Mediolanu. Inter nie był klubem z europejskiego topu, ale Massimo Moratti, chciał dorównać legendzie lat 60. W stolicy mody  Mourinho pokazał pełnię swoich umiejętności. Dwa lata zajęło mu zdobycie potrójnej korony, po drodze biorąc rewanż na znienawidzonej Barcelonie.
Kolejna zmiana pracodawcy okazała się niewypałem. Jednak również w Madrycie największy sukces odniósł w drugim roku pracy. Mistrzostwo Hiszpanii pozwoliło Realowi przełamać dominację Katalończyków, ale oczekiwania były większe. W nie najlepszej atmosferze zrezygnowano z jego usług. Portugalczykowi, na pocieszenie został skompletowany hattrick - zdobyć tytuł w Anglii, Hiszpanii i Italii to wyczyn godny najznamienitszych przedstawicieli tego fachu.
I tak znowu mamy Jose Mourinho na Stamford Bridge. Jak na razie wszystko zdaje się zwiastować podtrzymanie tradycji. Komplet punktów, przy jedenastu strzelonych golach w trzech spotkaniach budzą respekt. Wbrew obawom transfery nie okazały się niewypałem, a Diego Costa będzie liczył się w walce o koronę króla strzelców. Bo Portugalczyk ma skłonności destrukcyjne, ale też jak nikt potrafi budować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz