poniedziałek, 22 lutego 2016

Waldek King

fot. cbc.ca
Wielkie Derby Śląska dla Ruchu! Niebiescy pokonali Górnika Zabrze 2-0 po bramkach Oleksego i Miazka. Sukces tym większy, że odniesiony na terenie przeciwnika, w obecności ponad 20 tys. jego kibiców. Ruch umocnił się na miejscu wśród ośmiu najlepszych polskich drużyn, dającym  pewne utrzymanie. Dla klubu ukaranego przed rundą wiosenną karnym punktem, mającego permanentne problemy finansowe i najgorszy stadion w Ekstraklasie, to sukces porównywalny z mistrzostwem. Co jest kluczem zaskakująco dobrej postawy? Dla mnie Niebiescy najwięcej zawdzięczają Waldemarowi Fornalikowi. 
Były selekcjoner wrócił na Cichą po kilkunastu miesiącach prowadzenia drużyny narodowej. Trzeba jasno powiedzieć, że nie sprawdził się opiekun najważniejszego polskiego zespołu. Biało-Czerwoni grali pod jego batutą przeciętny futbol. Nie potrafił znaleźć sposobu na skuteczność Roberta Lewandowskiego, ani zestawić linii defensywnej, która za jego czasów popełniała błąd za błędem. Skończyło się brakiem awansu do brazylijskiego Mundialu. Dodatkowo selekcjonerowi nie pomagał jego charakter, mała medialność i fakt, że uchodził za pupila Antoniego Piechniczka. Po roku odpoczynku zdecydował się wejść do tej samej rzeki. Mało kto reagował wówczas entuzjazmem, bo Fornalik dostał łatkę nieudacznika.  Jak się okazało Waldek King ciągle jak mało kto ma patent na polską ligę.     
Objął śląską ekipę po przegranych Derbach, a następnie... przegrał trzy kolejne spotkania, ale jak już wygrał to z przytupem. Niebiescy zaaplikowali Jagiellonii pięć bramek i ruszyli w górę tabeli, ratować status ekstraklasowca, co zdawało się zadaniem karkołomnym. Ruch przystępował bowiem do decydującej rundy tuż nad strefą spadkową, a niezwykle rozpędził się wiosną bydgoski Zawisza. Tymczasem chorzowianie spokojnie uplasowali się na dziesiątej pozycji, udało się również wykreować gwiazdę ligi w postaci Filipa Starzyńskiego.   
Obecny sezon jest jeszcze lepszy, choć oczekiwania wobec klubu nie wzrosły. Zresztą jak mogły wzrosnąć skoro odszedł najlepszy strzelec - Kuświk i najlepszy zawodnik - wspomniany Starzyński?  To stały element pracy przy Cichej, że po sukcesie dostajesz "nagrodę" w postaci osłabienia kadry. Zazwyczaj trzeba sobie radzić łatając dziury piłkarzami niechcianymi w innym klubach. Z Podgórskiego zrezygnowano w Gliwicach. Michał Koj jest co prawda wychowankiem, ale wrócił do matecznika, kiedy nie zrobił kariery w Panathinaikosie i Pogoni. Paweł Oleksy w Lubinie uchodził za duży talent, Kamila Miazka udało się wyciągnąć Legii, tak jak Cichockiego. Z kolei o Stępińskiego nie powalczyła Wisła. Natomiast największym sukcesem szkoleniowym bez wątpliwości jest Patryk Lipski, który z miejsca zastąpił Starzyńskiego. Widać, że ktoś pracuje z tymi piłkarzami i robią oni jakiś postęp, a nie o wszystkich ligowych trenerach można powiedzieć to samo. 
Jak widać po nazwiskach Niebiescy inwestują głównie w Polaków. To fenomen wśród naszych klubów, które chętnie skupują zagraniczny szrot. Ruch ma tylko Putnocky'ego, który przynajmniej wywalczył sobie pozycję podstawowego bramkarza. Przykładowo niedzielny rywal zakontraktował ośmiu stranieri, co zresztą porównując do Piasta, Lecha, Lechii, czy Korony jeszcze jest wynikiem akceptowalnym. Szkoda, że taka postawa nie jest doceniania przez sponsorów i klub ciągle musi zaciskać pasa.










   






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz