poniedziałek, 1 czerwca 2015

Mecz o potrójną koronę

fot. uefa.org
W sobotę na Stadionie Olimpijskim w Berlinie zostanie rozegrany ostatni mecz bieżącej odsłony Ligi Mistrzów. Taki skład finału przed sezonem był trudny do przewidzenia. O ile Barcelona właściwie co roku znajduje się w gronie faworytów do zwycięstwa, to Juventus został czarnym koniem. Ekipa z Piemontu aż dwanaście lat czekała, żeby znaleźć się na tym szczeblu elitarnych rozgrywek - wtedy uległa Milanowi po rzutach karnych. Konkurs jedenastek dla Starej Damy został korzystnie rozstrzygnięty w 1996 r., kiedy ograła Ajax. Od tamtej pory nie powtórzyła tak znaczącego sukcesu na froncie europejskim.
Niezależnie od wyniku katalońsko-włoskiej konfrontacji dla zwycięzcy będzie to szczególny tryumf, ponieważ skompletuje klubowy hattrick, nazywany potrójną koroną. Na własnym podwórku bardziej widoczna była dominacja Juventusu, przewaga nad drugą Romą wyniosła aż siedemnaście punktów. Z kolei Barcelona niemal do końca czuła na plecach oddech Realu. Natomiast finał krajowego pucharu był łatwiejszą przeszkodą dla zespołu Enrique, który nie pozostawił złudzeń Athletikowi Bilbao. Mistrz Włoch męczył się z Lazio, by ostatecznie pogrążyć rzymian dopiero w dogrywce.   
Ewentualny sukces graczy Massimiliano Allegriego wpisałby ich do historii klubu. Powtórzyliby wyczyn jaki wcześniej udał się tylko siedmiu europejskim drużynom, a spośród ekip z Półwyspu Apenińskiego jedynie Interowi prowadzonemu przez Jose Mourinho. Za to barcelończycy już zaznali smaku wygrania potrójnej korony, zresztą całkiem niedawno. Złota ekipa Guardioli sześć lat temu bezwzględnie zdominowała wszelkie rozgrywki, jako pierwszy przedstawiciel ligi hiszpańskiej. Wtedy wydawało się, że trzeba będzie odczekać długi okres do kolejnej takiej sytuacji, tymczasem już dwanaście miesięcy później wspomniany Inter przesłonił sukces rywali. Ostatnim potrójnym hegemonem był Bayern z sezonu 2012/13 prowadzony przez Juppa Heynckesa.
Trudniejszą drogę do finału miała Barcelona i przeszła ją koncertowo. Dziesięć z dwunastu meczów zakończyła zwycięsko, a doznała dwóch porażek, jednak tą drugą wtedy gdy miała już w kieszeni bilety do Berlina. Oprócz mistrza Niemiec katalończycy pozostawili w pokonanym polu Manchester City, dwukrotnie Ajax, Paris St. Germain ograli aż trzykrotnie. Oczywiście znakiem firmowym Blaugrana jest ofensywa, więc nie dziwi, że każde spotkanie kończyli z minimum jedną strzeloną bramką. 
Juventus wolniej się rozpędzał. Podczas fazy grupowej niewiele brakowało, żeby to Olympiacos wszedł z drugiego miejsca, a Włosi jeszcze jesienią skończyli swój udział w Lidze Mistrzów. Ostatecznie szalę przychylił gol Pogby w Pireusie. Wiosną Stara Dama zaczęła grać bardzo skuteczny futbol. Najpierw łatwiej niż się spodziewano wyeliminowała Dortmund, potem klasyczne catenaccio dało awans przeciwko Monaco. Dwumecz z Realem to popis Alvaro Moraty, ale również graczy defensywnych nie pozwalających na rozwinięcie skrzydeł przez Ronaldo. Tylko tym razem trzeba będzie zatrzymać nie jednego zawodnika, a całą machinę składającą się z jedenastu ludzi.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz