wtorek, 9 czerwca 2015

Największy przegrany sezonu

fot. sport.dziennik.pl
Nie chcę pisać, że miałem rację, bo choć po odpadnięciu z Ajaksem widziałem początek niedobrych procesów w Legii, to jednak nie przypuszczałem tak szybko nastąpi ich postęp i w efekcie klub z Łazienkowskiej straci niemal pewny tytuł mistrzowski. Mając budżet dwa razy większy od drugiego pod tym względem Lecha, zdecydowanie najszerszą kadrę oraz regulamin Ekstraklasy pozwalający na odpuszczanie ligi kosztem pucharów nie potrafili utrzymać prymatu. Na kolejny rok można więc sobie wybić z głowy Ligę Mistrzem, pozostaje zrehabilitować się w mniej prestiżowych rozgrywkach międzynarodowych.
Już początek sezonu zwiastował kłopoty. Przegrany Superpuchar z Zawiszą i porażka na inaugurację Ekstraklasy z Bełchatowem (jak się okazało z przyszłymi spadkowiczami) nie zrobiły jednak na nikim wrażenia, bo wówczas wszystko było podporządkowane eliminacjom Champions League. Wiadomo w jakich okolicznościach Legia odpadła, co już źle wpłynęło na morale, ale jeszcze wtedy wszyscy ciągnęli wózek w tym samym kierunku. Szybko udało się odrobić straty na krajowym podwórku, jeszcze lepiej szło podczas rywalizacji z rywalami zagranicznymi. Dzięki temu rok został zakończony w miarę dobrych nastrojach.
Zimą brakowało realnych wzmocnień, wręcz przeciwnie odszedł najlepszy zawodnik - Miro Radović. Serb sam chciał przeprowadzić się do Chin, gdzie otrzymał bajońską propozycję, choć gdyby klub się uparł, to mógł go zatrzymać. Niezrozumiała była natomiast decyzja trenera, który odsunął zawodnika od meczu z Ajaksem. Skończyło się porażką, a rezygnację z najlepszego gracza skrytykował między innymi Michał Żyro. Już wtedy było widać, że warszawianie nie stanowią monolitu, niektórzy zaczynają się już rozglądać na boki i szukać nowych pracodawców za granicą. Ja nawet rozumiem takie podejście, Żyro czy Duda w polskiej lidze nie mają nic do roboty, naturalne że chcą nowych wyzwań oraz większych pieniędzy. Pamiętam taki stan degrengolady choćby z Wisły, kiedy odpadała z Panathinaikosem.
Jedynym czynnikiem, który może uchronić Legię przed falą odejść jest spadek wartości piłkarzy po nieudanej rundzie. Mogą nie znaleźć się chętni do wyłożenia satysfakcjonujących pieniędzy na zawodników nie potrafiących wygrać słabej ligi. Przykładowo cena 8 mln euro za Dudę wydaje się już trudna do osiągnięcia. Słowak zawiódł na całej linii. Miał zastąpić Rado, a bez niego wyglądał o kilkadziesiąt procent słabiej. Udzieliły mu się również fochy kolegów, szybko się nauczył niezbyt dobrych zwyczajów naszego futbolu. 
Jak wygląda atmosfera pokazują ostatnie wydarzenia. Orlando Sa schodzi po kilkunastu minutach z murawy i ma gdzieś rozpaczliwe gesty szkoleniowca. Kucharczyk coś tam wrzeszczy do ławki rezerwowych Górnika. Mógł w ten sposób mobilizować kolegów na przykład podczas spotkania w Łęcznej, czy z Jagiellonią przy Łazienkowskiej. Rzeźniczak rzuca srebrny medal na ziemię. Nawet spiker zachowuje się żałośnie, ale akurat dla niego to norma, więc nie ma się czemu dziwić.
Na koniec mam radę dla wicemistrza kraju: prezes Leśnodorski powinien mieć jak najmniej udzielać się medialnie, bo przynosi pecha. Milikowi dogryzał, że jego przyjazd na mecz z Legią będzie jedyną wizytą w stolicy Polski podczas właśnie zakończonej odsłony Ligi Europy. Okazało się to prawdę, tylko zanim Holendrzy odpadli, to wyeliminowali warszawian do czego walnie przyczynił się kadrowicz Nawałki. Z kolei kiedy zaczął podkreślać brak sukcesów Lecha w ostatnich latach, puchar za wygranie ligi natychmiast znalazł się w Wielkopolsce.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz