środa, 16 grudnia 2015

Nowi rywale Polaków

fot. fss.rs
Zmieniła się obsada sparingpartnerów, z którymi zmierzymy się wiosną przyszłego roku. Niestety jest to zmiana na gorsze. Bardzo ciekawi przeciwnicy w postaci Irlandii Płn. oraz Chorwacji zostaną zastąpieni znacznie słabszymi ekipami: Serbią i Finlandią. Pierwszy mecz odbędzie się w Poznaniu, natomiast drugi zagości na stadionie Wisły w Krakowie.     
To efekt losowania grup eliminacyjnych Euro2016. Adam Nawałka zdecydowanie postawił weto odsłanianiu kart przed turniejem, na którym reprezentacja prowadzona przez Michael O'Neilla będzie naszym pierwszym przeciwnikiem. Może przestraszył się klątwy Ekwadoru, z którym Polacy wygrali spotkanie towarzyskie 3-0, by ulec 0-2 podczas niemieckiego Mundialu? Natomiast Chorwaci uznali, że wolą innego przeciwnika niż Biało-Czerwoni, co trochę dziwi, ponieważ trafili na Czechów, czyli drużynę względnie podobną do nas. W przyszłości może lepiej poczekać z dogadywaniem rywali, aż grupy zostaną rozlosowane? Uniknie się wtedy zamieszania i rozczarowania kibiców ostrzących sobie zęby na wartościowszych przeciwników. Zawiedziony może być przede wszystkim Kraków, który rzadko gości pierwszą reprezentację, a teraz dostał mało atrakcyjną reprezentację Finlandii. Prezes Boniek powtarza, że kibice chodzą przede wszystkim oglądać Lewandowskiego i spółkę, lecz nie oszukujmy się. Zawsze ciekawej zobaczyć ich w starciu z Niemcami/Hiszpanią/Francją niż Gibraltarem/Macedonią/Łotwą. Przynajmniej został rozwiązany problem z murawą przy Reymonta, chyba nie trzeba jej wymieniać na tak słabego przeciwnika.
A jak sobie radzili przyszli rywale podczas eliminacji? Co tu dużo mówić, fatalnie. Serbowie wyprzedzili tylko Armenię, choć nie mogli narzekać na zły los. Najsłabsza od lat Dania, do tego Portugalia i Albania wydawały się być w zasięgu Plavich. Trochę tłumaczy ich kuriozalny walkower za przerwany mecz przeciwko Albańczykom, który ustawił całe kwalifikacje, ale trzeba pamiętać że już wcześniej gracze Radovana Curcicia stracili punkty w Erywaniu. Łącznie przegrali aż pięć spotkań, a jedynym wartościowym wynikiem było rewanżowe zwycięstwo nad znienawidzonymi sąsiadami. Pokazali wtedy charakter strzelając obie bramki w doliczonym czasie gry.
Finowie również uplasowali się na czwartej pozycji, zdystansowali Grecję i Wyspy Owcze. Wobec upadku byłych mistrzów Europy marne to osiągnięcie. Wyprzedziły ich za to: Rumunia, Węgry oraz Irlandia Płn, czyli ekipy wcale nie należące do czołówki Starego Kontynentu. Od razy widać, że Wyspiarze byliby dla nas lepszym sprawdzianem, gdyż przeciwko rodakom Jari Litmanena wywalczyli cztery oczka. Bolączką Finlandii pozostaje słaba skuteczność. Rzadko kiedy potrafią pokonać przeciwnego bramkarza więcej niż raz. W mijającym roku ta sztuka im się nie udała. Trzeba jednak zauważyć styczniowe zwycięstwo nad Szwedami. Ekipa Trzech Koron grała rezerwowym składem, ale zawsze to jakiś sukces. Kibice nad Wisłą z pewnością znają wartość dwóch Lechitów: Hamalainena i Arajuuriego.
Ciekawe, że za Franciszka Smudy kadra też rozegrała identyczny dwumecz, tylko w odwrotnej kolejności. Najpierw zmierzyliśmy się z Finami, a trzy dni później na neutralnym gruncie sparowaliśmy z Serbami. Obie konfrontacje zakończyły się bezbramkowymi remisami. Nie ma co ukrywać, że tym razem liczymy na więcej.














 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz