czwartek, 12 listopada 2015

Ostatnie bilety do Francji

fot. usatoday.com
Jeszcze tylko cztery reprezentacje znajdą się w gronie najlepszych ekip Starego Kontynentu i dostaną szansę walki o główne trofeum. Ze względu na powiększenie puli uczestników turnieju do absurdalnych rozmiarów zabraknie hitowych konfrontacji. Właściwie tylko jedna para barażowa wzbudza większe emocje u postronnych kibiców, aczkolwiek i tak warto się przyjrzeć drużynom, które mogą być rywalami Biało-Czerwonych podczas Euro.

Norwegia - Węgry
Skandynawowie w eliminacjach mieli łatwą grupę. Od początku jasnym wydawało się, że o awans powalczą z Włochami i Chorwatami, reszta będzie statystować. Podopieczni trenera Hogmo wylądowali dopiero na trzeciej pozycji. Choć do ostatniej kolejki mogli mieć złudzenia, lecz o dziwo fair zagrali Włosi powodując radość u Chorwatów. Potomkowie wikingów mogą sobie pluć w brodę, bo stracili punkty przed własną publicznością przeciwko Azerbejdżanowi. To ekipa prezentująca równą formę, poza wspomnianą wpadką tylko raz zawiedli swoich kibiców, kiedy dostali lanie w Zagrzebiu. Nie strzelają zbyt wielu goli, starają się przede wszystkim uchronić przed stratą. Brakuje im klasowego snajpera, najlepszym strzelcem był defensywny pomocnik - Tettey.
Węgrzy potykali się w chyba najbardziej wyrównanej grupie. Na finiszu okazali się słabsi od Rumunów i północnych Irlandczyków. Jednak katastrofalna postawa Greków sprawiła, że trzecia lokata była w zasięgu  dwukrotnych wicemistrzów świata. Tym samym dostaną szansę powrotu na duży turniej, a czekają na to już prawie 30 lat. Nie będzie łatwo, ponieważ rodacy Ferenca Puskasa mają spore problemy z wygrywaniem spotkań, udało się im tylko pokonać Wyspy Owcze i Finlandię. Na papierze wyglądają lepiej niż Norwegowie, choć może to tylko złudzenie spowodowane liczną węgierską kolonią nad Wisłą. Kadar, Guzmics, Lovrencsis, czy Nikolic dostaną szansę na niezłą promocję. Do pomocy mają doświadczonego Gerę, Adama Szalai'a z Hoffenheim, a przede wszystkim kapitana Dzsudzsaka. 

Ukraina - Słowenia 
Nasi wschodni sąsiedzi już na początku eliminacji mocno ograniczyli swoje możliwości awansu, przegrali wtedy u siebie ze Słowakami. Oczywiście Hiszpania była poza zasięgiem, więc Ukraińcom pozostało trzecie miejsce. Z resztą stawki dali sobie radę, choć nie bez problemów, po tym zespole można się było spodziewać więcej. Bramki zdobywają głównie w drugiej połowie, a jeśli przegrywają to minimalnie, przeważnie po 0-1. Postronni obserwatorzy muszą być rozczarowani małą liczbą goli, które padają w meczach Ukrainy. Tylko podczas trzech z dziesięciu konfrontacji bramkarze obu stron musieli wyciągać piłkę z siatki częściej niż dwa razy. Średnia 1,8 trafienia na spotkanie mocno zawodzi, a przecież Mychajło Fomenko miał do dyspozycji Jarmolenkę czy Konoplankę.
Teoretycznie Słowenia jest najsłabszą drużyną uczestniczącą w barażach i to zarówno pod względem rankingu, jak również miejsca w dodatkowej tabeli ekip z trzecich miejsc. Mimo wszystko nie można ich lekceważyć, bo potrafią sprawić niespodziankę. Początkowo ulegli Estonii, by miesiąc później pokonać Szwajcarię. Anglikom u siebie też postawili trudne warunki. Wygląda na to, że własny stadion jest dla nich ważnym atutem, przede wszystkim  tracą tam znacznie mniej bramek. Największymi gwiazdami są bramkarze Oblak i Handanovic oraz obrońca Cesar. Za kreację odpowiadają dwaj skrzydłowi: Valter Birsa i znany z Wisły Kraków Andraż Kirm.

Bośnia i Hercegowina - Irlandia
Pierwsza część eliminacji była kompletnie nieudana dla Bośni, po czterech kolejkach jej piłkarze mieli na koncie tylko dwa oczka. Źle wróżyły zwłaszcza porażki z Cyprem i Izraelem. Uczestnik brazylijskiego Mundialu trafił na wyrównany zestaw przeciwników, ale każdy był w ich zasięgu. Dobrze grało im się przeciwko Walii, z którą wygrali u siebie, a wyjazdowe starcie zremisowali. Co ważne nie stracili z tą ekipą bramki, a generalnie defensywa BiH dopuszczała do częstych problemów. Przynajmniej bramka ma solidnego obrońcę w osobie Asmira Begovicia. Lepiej wygląda formacja ofensywna, gdzie rządzi rzymski duet Pjanic-Dżeko. W odwodzie mają jeszcze doświadczonego Ibisevicia. Bośniacy są groźni zwłaszcza na początku meczu, tylko raz (biorąc pod uwagę spotkania, w których pokonywali wrogiego bramkarza) zdarzyło się, że strzelili później od przeciwnika. Zresztą niewiele później, bo przeciwko Izraelowi wyrównali już po 60 sekundach.       
Z Irlandią rywalizowali piłkarze Adama Nawałki, więc Polacy sporo wiedzą o tej reprezentacji. Wiadomo, że potrafią sprawić ogromną niespodziankę, o czym przekonali się Niemcy, ale męczarnie z Gruzją czy porażka ze Szkocją świadczą już gorzej. Wyspiarze to typowy europejski średniak, przeciwko poważnym rywalom mają trudności ze strzeleniem gola. Martin O'Neill musi szyć z przeciętnego materiału, a i tak osiąga wyniki lepsze niż można by oczekiwać. Zdecydowana większość zawodników reprezentuje poziom dolnych stanów Premier League, bądź Championship. Ponad tę szarzyznę wybija się trójka z Evertonu McGeady, Coleman i McCarthy. Z grona następców Robbiego Keane'a najciekawszym jest napastnik Southampton Shane Long.    


Szwecja - Dania
Na koniec najmocniejsza para. Przypomina mi się jak w czasie Euro2004 Szwedzi z Duńczykami dogadali się na wyeliminowanie Włochów z turnieju. Jednak tym razem awansuje tylko jedna z nordyckich ekip. Szwedzi w rundzie wstępnej ustąpili pola rewelacyjnym Austriakom (jako jedynie odebrali im punkty) oraz Rosji. Nie mogło być inaczej skoro z tymi rywalami uciułali zaledwie dwa remisy. Ostatnie kilkanaście miesięcy trudno uznać za udane dla piłkarzy Trzech Koron. Ewidentnie są za bardzo uzależnienie od Ibrahimovicia. Niby praktycznie w każdym spotkaniu Szwedzi zdobywali bramki, ale bez zawodnika PSG ta statystyka wyglądałaby marnie. W ogóle po tej drużynie można spodziewać się raczej minimalizmu, tylko raz pokusili się o pokonanie przeciwnego bramkarza więcej niż dwukrotnie. Nawet Liechtensteinu nie potrafili zdominować bezapelacyjnie.  
Jeszcze gorzej prezentowali się Duńczycy. Za ich sprawą doszło do gigantycznej sensacji jakim był awans Albanii. Gdyby nie totalna degrengolada Serbii, to podopiecznych Olsena nie byłoby nawet w barażach. Mistrzowie Europy z 1992 r. mają problemy z grą ofensywną. Tym razem też postawią pewnie na obronę i skupią się na powstrzymaniu Ibrahimovicia. Statystyka wskazuje, że jeśli już strzelają to po przerwie, w pierwszych 45 minutach zaliczyli zaledwie jedno trafienie. Z przodu najgroźniejszy jest ofensywny pomocnik Tottenhamu Eriksen mający obok siebie kolegę Krychowiaka Michaela Krohn-Dehli. Za najzdolniejszego piłkarza młodego pokolenia uchodzi Yussuf Poulsen. Duńczycy będą też liczyć na stałe fragmenty gry i wzrost takich zawodników jak Kjaer czy Bendtner.    












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz