piątek, 15 maja 2015

Dnipro na drodze Krychowiaka

fot. sport.interia.pl
Nie znam człowieka, który stawiał, że w finale Ligi Mistrzów zagra Juventus. Stara Dama stała się największą niespodzianką elitarnych rozgrywek, ale zawsze będąca w ich cieniu Liga Europy też ma swojego czarnego konia. Właściwie Dnipro jeszcze mocniej zszokowało kibiców, ponieważ ta ekipa z Ukrainy mogła być uznawana co najwyżej za europejskiego średniaka. 
Nawet na własnym podwórku mają niewielkie szanse nawiązać walkę o mistrzostwo, a przecież liga naszego wschodniego sąsiada nie należy do najmocniejszych. Po raz ostatni Dnipro wygrało rozgrywki jeszcze w czasach Związku Radzieckiego. Tym razem też się nie uda, ponieważ strata do Dynama Kijów wynosi już dziewięć punktów. Przynajmniej będą mogli się skoncentrować na warszawskim finale.
Klub z Dniepropietrowska pozostaje w cieniu Szachtara Donieck oraz Dynama Kijów, lecz mimo to zajmuje stabilną pozycję na mapie ukraińskiego futbolu, cieszy się również dość dobrą sytuacją finansową. Dzieje się tak również dzięki politycznej protekcji. Były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma pochodził z tamtych rejonów, a obecny właściciel Ihor Kołomojski jest typowym oligarchą, posiadającym nie tylko bajeczny majątek, lecz także duże ambicje wywierania wpływu na funkcjonowanie państwa. Choć trzeba oddać mu sprawiedliwość, że nie jest narwańcem, który wydaje kilkadziesiąt milionów na transfery, a po kilku latach nudzi się futbolem i rzuca klub. Sporym zaskoczeniem było zatrudnienie Juande Ramosa, byłego opiekuna Sevilli oraz Realu Madryt. Hiszpan popracował w Dniepropietrowsku prawie cztery lata, zabrakło spektakularnego sukcesu, lecz zbudował podstawy pod obecne tryumfy. Jego pracę kontynuuje Myron Markiewicz, trener doświadczony, lecz bez wielkich osiągnięć. Był nawet selekcjonerem Ukrainy, jednak bardzo szybko odszedł z tego stanowiska. 
Pośród zawodników najgłośniejszym nazwiskiem jest Jewgen Konoplanka, wyceniany na prawie 20 mln euro, to jego bramka pozwoliła wyeliminować Ajax. Pewnie już niedługo sięgnie po niego jakiś większy klub. Słaby sezon rozgrywa Roman Zozula. Teraz jest kontuzjowany, ale wcześniej strzelił tylko po jednym golu na krajowym i europejskim podwórku. Inna sprawa, że tak jak w przypadku Konoplanki pokonał bramkarza rywali w bardzo ważnym momencie. Dzięki niemu Dnipro wygrało domowy mecz (rozgrywany w Kijowie) przeciwko Holendrom. Trzeba również wspomnieć o królu środka pola, doświadczonym Rusłanie Rotanie. Najlepsze lata ma pewnie za sobą, lecz ciągle zespół nie może się bez niego obejść.
Bardzo ważny element drużyny ze wschodu Ukrainy stanowi defensywa. Nie potrafili na nią znaleźć recepty ani Marek Hamsik, ani Gonzalo Higuain. W ogóle podczas bieżącej edycji LE tylko Inter, Ajax i Olympiakos potrafiły pokonać obronę Dnipro więcej niż jeden raz. Jak na szesnaście spotkań to wynik robiący wrażenie. Próżno tam szukać znanych piłkarzy, bo Czeberiaczko lub Douglas na nikim nie robią wrażenia, ale Markiewiczowi udało się zbudować monolit. Dominują doświadczeni, twardo grający piłkarze. Co prawda w rezerwie pozostaje znany z Barcelony Czyhryński, natomiast on nie znajduje uznania  w oczach szkoleniowca.      
Sporego zamieszania mogą narobić kibice. Ich zachowanie podczas rewanżu przeciwko Napoli wzbudziło niepokój UEFA, pewnie posypią się kary. Fani Dnipro uchodzą za najbardziej fanatycznych w swoim kraju. Nad Wisłą z pewnością nie będą miło przyjęci z powodu odwoływania się do tradycji szowinistycznej.


2 komentarze: