fot. theguardian.com |
Początek roku przyniósł świetną informację dla
kibiców czarnego sportu. Światowa federacja po licznych próbach
blokowania, wreszcie się ugięła i dopuściła do użytku
przelotowy tłumik polskiej konstrukcji. Jego autorem jest Leszek
Demski – jeden z czołowych żużlowych arbitrów.
Przez kilka ostatnich lat zawodnicy musieli korzystać z
tłumików zamkniętych, co było spowodowane próbą ograniczenia
hałasu emitowanego przez motocykle. Jednak takie rozwiązanie
przyniosło więcej strat niż korzyści. Od początku dyskusji nad
zmianami protestowali przeciwko nim polscy żużlowcy, na czele z
ówczesnym mistrzem świata Tomaszem Gollobem. Po czasie można
stwierdzić, że to oni mieli rację i szkoda, że wówczas decyzję
podjęto wśród działaczy, bez konsultacji z najbardziej
zainteresowanymi osobami.
Bezsprzecznie najważniejszą sprawą jest
bezpieczeństwo. Niestety zmiany sprzętowe przyczyniły się do
większej ilości wypadków. Ograniczenie wentylacji silnika powoduje
zaburzenia jego pracy, motor traci stabilność i ma większe
problemy z pokonywaniem nierówności na torze. Nagły spadek mocy
sprawiał kłopoty z utrzymaniem maszyny nie tylko mniej
doświadczonym żużlowcom. Uprawianie speedwaya zawsze wiąże się
z ponadprzeciętnym niebezpieczeństwem, jakiekolwiek działania
dodatkowo zwiększające ryzyko są głupotą.
Kolejny mankament to wzrost kosztów eksploatacji
sprzętu. Spaliny nieodprowadzane na zewnątrz wracają do silnika i
powodują jego uszkodzenie, przede wszystkim podczas wysokich
temperatur. W czasach gdy finansowe eldorado już się skończyło,
trzeba ograniczać zbędne wydatki. To również szansa dla
biedniejszych ekip, aby mogły nawiązać walkę z potentatami. Zyska
cała dyscyplina, która stanie się bardziej wyrównana i dzięki
temu ciekawsza.
Przelotowy tłumik będzie sojusznikiem zwłaszcza
zawodników lubiących wykorzystywać całą szerokość toru.
Słynący z pięknych akcji przy bandzie Gollob, czy Kołodziej
dostaną możliwość jazdy zgodnej ze swoim stylem. Kibice również
chętniej obejrzą zawody pełne mijanek i przetasowań w trakcie
biegu. Ostatnie sezony pod tym względem były ubogie. Dominowali
żużlowcy dysponujący atomowym startem i potrafiący rozegrać
pierwszy łuk. Jeśli później dochodziło do zmian na
poszczególnych pozycjach, to głównie dzięki akcjom przy
krawężniku. Choć nie wszyscy podzielają opinię o tak dużym
wpływie tłumików na wybór sposobu jazdy. Przykładowo Marek
Cieślak zachowuje spory dystans, wątpiąc w zwiększenie
atrakcyjności meczów.
Wszystkie teorie zostaną zweryfikowane podczas
rywalizacji na torze. Natomiast sama możliwość przetestowania,
zakazanego dotychczas rozwiązania już jest sukcesem, bo
zarządzający dyscypliną robili wszystko, by zablokować naturalną
konkurencję. Decyzja, która konstrukcja lepiej się sprawdza będzie
należeć do zawodników. W końcu to oni posiadają największą
wiedzę o jeździe na żużlu i ryzykują własnym zdrowiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz