niedziela, 8 marca 2015

Na tory wrócą emocje

fot. theguardian.com
Początek roku przyniósł świetną informację dla kibiców czarnego sportu. Światowa federacja po licznych próbach blokowania, wreszcie się ugięła i dopuściła do użytku przelotowy tłumik polskiej konstrukcji. Jego autorem jest Leszek Demski – jeden z czołowych żużlowych arbitrów. 
Przez kilka ostatnich lat zawodnicy musieli korzystać z tłumików zamkniętych, co było spowodowane próbą ograniczenia hałasu emitowanego przez motocykle. Jednak takie rozwiązanie przyniosło więcej strat niż korzyści. Od początku dyskusji nad zmianami protestowali przeciwko nim polscy żużlowcy, na czele z ówczesnym mistrzem świata Tomaszem Gollobem. Po czasie można stwierdzić, że to oni mieli rację i szkoda, że wówczas decyzję podjęto wśród działaczy, bez konsultacji z najbardziej zainteresowanymi osobami. 
Bezsprzecznie najważniejszą sprawą jest bezpieczeństwo. Niestety zmiany sprzętowe przyczyniły się do większej ilości wypadków. Ograniczenie wentylacji silnika powoduje zaburzenia jego pracy, motor traci stabilność i ma większe problemy z pokonywaniem nierówności na torze. Nagły spadek mocy sprawiał kłopoty z utrzymaniem maszyny nie tylko mniej doświadczonym żużlowcom. Uprawianie speedwaya zawsze wiąże się z ponadprzeciętnym niebezpieczeństwem, jakiekolwiek działania dodatkowo zwiększające ryzyko są głupotą. 
Kolejny mankament to wzrost kosztów eksploatacji sprzętu. Spaliny nieodprowadzane na zewnątrz wracają do silnika i powodują jego uszkodzenie, przede wszystkim podczas wysokich temperatur. W czasach gdy finansowe eldorado już się skończyło, trzeba ograniczać zbędne wydatki. To również szansa dla biedniejszych ekip, aby mogły nawiązać walkę z potentatami. Zyska cała dyscyplina, która stanie się bardziej wyrównana i dzięki temu ciekawsza. 
Przelotowy tłumik będzie sojusznikiem zwłaszcza zawodników lubiących wykorzystywać całą szerokość toru. Słynący z pięknych akcji przy bandzie Gollob, czy Kołodziej dostaną możliwość jazdy zgodnej ze swoim stylem. Kibice również chętniej obejrzą zawody pełne mijanek i przetasowań w trakcie biegu. Ostatnie sezony pod tym względem były ubogie. Dominowali żużlowcy dysponujący atomowym startem i potrafiący rozegrać pierwszy łuk. Jeśli później dochodziło do zmian na poszczególnych pozycjach, to głównie dzięki akcjom przy krawężniku. Choć nie wszyscy podzielają opinię o tak dużym wpływie tłumików na wybór sposobu jazdy. Przykładowo Marek Cieślak zachowuje spory dystans, wątpiąc w zwiększenie atrakcyjności meczów. 
Wszystkie teorie zostaną zweryfikowane podczas rywalizacji na torze. Natomiast sama możliwość przetestowania, zakazanego dotychczas rozwiązania już jest sukcesem, bo zarządzający dyscypliną robili wszystko, by zablokować naturalną konkurencję. Decyzja, która konstrukcja lepiej się sprawdza będzie należeć do zawodników. W końcu to oni posiadają największą wiedzę o jeździe na żużlu i ryzykują własnym zdrowiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz