niedziela, 8 marca 2015

Jemu zawdzięczamy Krychowiaka

fot. ladepeche.fr
Po ubiegłorocznych rozgrywkach Ligue 1 wydawało się, że Olympique Lyon czeka długoletnia odbudowa zespołu, aby wrócić do ścisłej czołówki. Piąta lokata była najgorszą od początku wieku, a wobec dominacji opartej o petrodolary ekipy PSG, nic nie wskazywało na możliwość nawiązania z nimi równej walki. Tymczasem prezes Jean-Michel Aulas po raz kolejny w życiu wykazał się niezwykłą intuicją i zatrudnił Huberta Fourniera.
Jako zawodnik Fournier nie zrobił wielkiej kariery. Był solidnym obrońcą, grającym w przeciętnych klubach. Prawdopodobnie niewiele osób pamięta go z piłkarskich osiągnięć, choć zaliczył również epizod na Stade Gerland. Niestety odszedł z zespołu przed największymi sukcesami, więc nie ma w dorobku tytułu mistrzowskiego. 
Wygląda na to, że jego prawdziwym powołaniem jest praca szkoleniowa. W FC Gueugnon zaliczył tylko króciutką przygodę, prawdziwe szlify zbierał kilkaset kilometrów na północ. Najlepsza francuska drużyna przełomu lat 50 i 60 - Stade de Reims długo wyczekiwała nawiązania do czasów Justa Fontaine'a i Raymonda Kopy, kiedy w Europie ulegli tylko Realowi Madryt. Gdy Fournier obejmował ekipę z Szampanii, błąkała się ona w Ligue 2. Już pierwszy sezon przyniósł oznaki poprawy, Reims niespodziewanie grało w ćwierćfinale Pucharu Francji, ale awansu nie potrafiło jeszcze wywalczyć. Wtedy też po raz pierwszy skrzyżowały się drogi Fourniera i Krychowiaka, wówczas wypożyczonego z Bordeaux.
Dopiero kolejna edycja rozgrywek przyniosła największy od 33 lat sukces Reims w postaci promocji do francuskiej elity. Piłkarze z Szampanii zajęli drugie miejsce, ale i tak trener został uznany za męża opatrznościowego. Niestety Polak nie brał w tym udziału, gdyż przeniósł się do Nantes. Jednak kiedy na północy myślano o wzmocnieniach beniaminka, wychowanek Orła Mrzeżyno znalazł się wśród wyborów szkoleniowca.
Zasłużony klub miał skromny budżet jak na Ligue 1, zatem wymagania też nie mogły być duże. Celem jaki sobie postawiono było utrzymanie. Reims grało antyfutbol, strzelało mało bramek, ale zdołało zachować status pierwszoligowca. Kolejny sezon również zapowiadał rywalizację w dole tabeli, co potwierdziła inauguracyjna porażka z Rennes, choć Krychowiak wpisał się w tamtym meczu na listę strzelców. Mimo to stopniowa rodziła się drużyna.
W pewnym momencie Reims uchodziło nawet za czarnego konia, mając szansę na awans do pucharów. Oczywiście słaba kadra nie pozwoliła utrzymać tej pozycji, właściwie tylko reprezentant Polski oraz Prince Onanigue mogli uchodzić za zawodników więcej niż przeciętnych. Runda rewanżowa była już mniej udana i ostatecznie skończyli na jedenastym miejscu. Jednak styl zespołu uległ znaczeniu uatrakcyjnieniu, Reims nie kojarzyło się tylko ze stawianiem autobusu w bramce. 
Trudno powiedzieć jak by się potoczyła kariery Krychowiaka bez współpracy z Fournierem. Po kanadyjskich mistrzostwach świata do lat 20, gdzie strzelił gola Brazylii, przestał robić takie postępy. Bordeaux bez żalu oddawało go na wypożyczenia, a w końcu ostatecznie pożegnało. Polak w Reims przede wszystkim rozwinął warsztat defensywny. Czasami można mieć pretensje o zbyt małą aktywność ofensywną, choć akurat dorobek bramkowy ma niezły jak na zawodnika od czarnej roboty. Niemniej oglądając poczynania polskiej kadry warto pamiętać o trenerze, który wychował nam kluczowego zawodnika.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz