sobota, 3 stycznia 2015

Powrót do przeszłości: zwolnienie Kasperczaka

fot. sport.fakt.pl
Minęło przeszło 10 lat od kontrowersyjnego rozstania się Henryka Kasperczaka z Wisłą. Ówczesny mistrz kraju i zdecydowany lider tabeli postanowił pożegnać trenera, który doprowadził go między innymi do dwóch tytułów i 1/8 Pucharu UEFA.
Bezpośrednim impulsem do tak radykalnego kroku była odmowa podpisania aneksu, który miał ograniczyć kompetencje Kasperczaka przy dokonywaniu transferów. Wcześniej jego pozycja mocno osłabła po odpadnięciu z Dinamo Tbilisi. Mimo to kibice stali murem za szkoleniowcem, porażkami obwiniając piłkarzy. Z perspektywy czasu wygląda to trochę inaczej.
Nie ulega wątpliwości, że Kasperczak stworzył z Wisły hegemona na rodzimym podwórku. Właściwie żadna drużyna nie mogła im zagrozić. W rundzie jesiennej po której pożegnano trenera, krakowianie wygrali 11 spotkań, dwa razy remisując i nie ponosząc żadnej porażki. Wyniki 5-1, 4-0, a nawet 7-1 nikogo nie dziwiły. Często rywale wręcz odpuszczali starcia z Białą Gwiazdą wiedząc, że nie mają szans.
Był to jednak okres eldorado przy Reymonta. Szkoleniowiec mógł sobie ściągnąć każdego gracza z Polski, jakiego tylko chciał. Szczególnie ofensywa przewyższała o dwie klasy wszystkich innych. Dysponując tak dużymi środkami nie liczono się z groszem. Symbolem polityki transferowej Kasperczaka stał się Lantame Quadja, ale był też choćby Kanadyjczyk Wyn Belotte, którego pamiętają chyba tylko najbardziej zagorzali kibice Białej Gwiazdy. 
Podnoszono też zarzut, że trener traci wpływ na zespół. Wisła grała niejako z rozpędu. W drużynie nie było żadnej konkurencji, plac mieli zawsze ci sami, bez względu na formę. Zawodnicy na murawie robili co chcieli, nie bacząc na ustalenia taktycznie. Działało to podczas meczów ligowych, bo przeciwnicy często wychodzili na boisko wystraszeni możliwym pogromem i właściwie oddawali spotkanie walkowerem. Gorzej kiedy trzeba się było mierzyć z rywalem zagranicznym. Wpadkę z Gruzinami poprzedziło odpadnięcie z Valerengą rok wcześniej. Do myślenia dał też dwumecz z Anderlechtem. Wtedy naprawdę okazało się ile dzieli mistrza Polski od przeciętnego przecież zespołu europejskiego. Z tych lekcji Kasperczak nie potrafił wyciągnąć wniosków i nie zapowiadało się, by mu się to udało w przyszłości. Przestał on gwarantować rozwój sportowy klubu, dlatego jego zwolnienie uważam za słuszne, abstrahując od nazwiska następcy.
Po skończeniu pierwszej przygody z Wisłą Henriemu nie wiodło się najlepiej. Objął posadę selekcjonera Senegalu, ale zwolniono go jeszcze w czasie trwania Pucharu Narodów Afryki. Później z hukiem spuścił Górnika Zabrze z najwyższej klasy rozgrywkowej. Przy okazji wydał grubą kasę na piłkarzy, którzy przy Roosevelta kompletnie się nie sprawdzili. Druga kadencja w Wiśle też skończyła się klapą. Na finiszu przegrał z Lechem mistrzostwo ligi, choć obejmował zespół na pierwszym miejscu w tabeli. Europejską kampanię krakowian szybko zakończył Karabach Agdam, po czym ostatecznie stracono cierpliwość do Kasperczaka. Kolejnym przystankiem była grecka Kavala, gdzie też nie zabawił długo. Teraz ma chyba ostatnią szansę w karierze, aby odnieść sukces. W afrykańskim czempionacie poprowadzi ekipę Mali, z którą kiedyś na tym turnieju zajął czwarte miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz