niedziela, 2 listopada 2014

Czerwone Diabły drżą przed derbami

fot. bbc.uk.com
Nie ma co ukrywać, kto będzie faworytem dzisiejszego starcia zespołów z Manchesteru. Mistrz Anglii, choć nie gra tak dobrze, jak w poprzednim sezonie, znacznie przewyższa formą, bardziej utytułowanego rywala. The Citizens wygrali w lidze, pięć z sześciu ostatnich potyczek derbowych. W dodatku potrafili upokorzyć Diabły wynikami 6-1, 4-1 i 3-0. Co ciekawe lepiej gra im się na Old Trafford, więc miejsce rozgrywania dzisiejszego meczu, niekoniecznie będzie sprzyjało gospodarzom.
Podopieczni Pellegriniego rozpoczęli rozgrywki przyzwoicie, lecz bez wielkiego przytupu. Zdarzyły im się poważne wpadki, jak zeszłotygodniowa porażka z West Hamem, czy przegrana u siebie ze Stoke. Nawet w przypadku ogrania United, będą tracić do liderującej Chelsea sześć punktów. Znając Mourinho, trudno sobie wyobrazić, żeby wypuścił z rąk taką przewagę.
Spore zastrzeżenia można mieć do postawy graczy ofensywnych City. Właściwie strzelanie bramek spadło na barki wyłącznie Kuna Aguero. Koledzy linii ataku, zwłaszcza Edin Dżeko nie bardzo mu pomagają. Skuteczność sprzed roku stracił też Yaya Toure. Na Iworyjczyka chyba nie najlepiej wpłynęło ściągnięcie Franka Lamparda, bo rzadziej udziela się w grze do przodu, poprzestając na destrukcji. Na murawę nie wybiegnie dzisiaj David Silva - ważne ogniwo w układance Manuela Pellegriniego, tym większy ciężar spadnie na barki Lamparda.    
To wszystko jednak małe piwo, wobec kłopotów sąsiadów zza miedzy. Liczne, letnie transfery, jak na razie nie spełniają oczekiwań. Z wyjątkiem Angela di Marii, który z miejsca stał się gwiazdą Premier League. Dodatkowo formę zgubili tacy piłkarze jak van Persie, czy Rooney. Obrona jest jedną z najsłabszych tego typu formacji w angielskiej, najwyższej klasie rozgrywkowej. Dobrze, że De Gea dokonuje cudów, bo MU znajdowałby się bliżej strefy spadkowej, niż czołówki.    
Ostatni remis, wydarty Chelsea, może wpłynąć korzystnie na ekipę van Gaala. Piłkarze muszą uwierzyć, że są w stanie nawiązać walkę z najmocniejszymi przeciwnikami. Za Fergusona, nawet gdy przegrywali wysoko, na następny mecz wychodzili pewni swoich umiejętności, bez strachu przed rywalem. Następcom Szkota do tej pory nie udało się zaszczepić tej mentalności zwycięzcy, w czym sir Alex był mistrzem.  
W ogóle ma się wrażenie, że duch wieloletniego menadżera krąży nad Old Trafford i straszy niczym duch Banka w Makbecie. Szkoleniowcy zamiast skupić się na pracy, są zmuszeni na ciągłą konfrontację z legendą Fergusona i na siłę udowadniają, że nie są jego marnymi cieniami. Może trzeba Szkotowi zafundować roczny urlop w jakimś przyjemnym, najlepiej odległym miejscu, żeby co tydzień nie recenzował z wysokości trybun, poczynań następców.     Dochodzą jeszcze kontuzje, dzisiaj po raz kolejny będą pauzowali Falcao i Ander Herrera. Dopiero co z urazem zmagał się Fellaini, bez przerwy na zdrowie narzeka van Persie. Przynajmniej Rooney powinien wrócić do składu, jego bramka przewrotką, przeszła już do historii rywalizacji o prymat Manchesteru. Wielkich poznaje się jednak po tym, że właśnie w takich chwilach potrafią się przełamać. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz