czwartek, 23 października 2014

Puchar dla ubogich

fot. www.lovefootball.pl
Zimny, deszczowy, jesienny wieczór. Idealna pora, żeby siąść sobie przed telewizorem/monitorem i obejrzeć mecz. Tym bardziej, że tydzień pucharowy, więc z ofertą programową nie powinno być kłopotu. Patrzę na livescore: Dnipro-Karabach, Celtic-Astra Giurgiu, Torino-HJK, Estoril-Dinamo Moskwa, Aalborg-Dynamo Kijów. Chyba jednak dzisiaj zrezygnuję z futbolu i włączę jakiś film. Oczywiście trochę przesadziłem, bo pewnie w każdej kolejce Ligi Europy można by wyszukać co najmniej jedno ciekawe spotkanie. Powiedzmy, że starcie Partizana z Besiktasem, na siłę mogłoby przyciągnąć postronnego widza. Chodzi jednak o szersze zjawisko, jakim jest psucie towaru o nazwie "europejskie puchary".
Już w Lidze Mistrzów mamy z tym do czynienia. Rozpięty do granic możliwości terminarz powoduje, że mecz czołowych drużyn europejskich traci walor święta, a staje się nieciekawą codziennością. Wiele osób, interesuje się tymi rozgrywkami dopiero od fazy pucharowej. Niespodzianki w grupach, można i tak policzyć na palcach jednej ręki. Pewnie wiele osób pamięta, że kiedyś była druga faza grupowa. Na szczęście dość szybko zrezygnowano z tego poronionego pomysłu i wprowadzono dodatkowy szczebel play-off.
Jeszcze gorzej ma się sytuacja, w przypadku drugich rozgrywek pucharowych organizowanych przez UEFA. Reforma Platiniego sprawiła, że do połowy grudnia będzie rywalizować 48 zespołów. Rozumiem ukłon w stronę biedniejszej części futbolowego świata, tylko mam wątpliwości czy im to tak naprawdę pomoże. Premie finansowe są w Lidze Europy niewielkie, a możliwość wypromowania zawodników też mocno ograniczona. W dojrzalszych piłkarsko krajach, raczej mało kto traktuje te rozgrywki poważnie. No może poza Półwyspem Iberyjskim, który od lat dominuje na tym podwórku. 
Kluby angielskie grają chyba tylko za karę. Zresztą mówił o tym Ferguson czy Harry Redknapp. Wisła awansowała kiedyś, bo Fulham straciło gola z Odense w ostatniej akcji meczu. Teoria spiskowa głosi, że zawodnicy z Londynu zrobili to specjalnie, gdyż nie bardzo chciało im się rozgrywać dwa dodatkowe mecze na wiosnę. Kibice z Wysp już chyba bardziej cenią Puchar Ligi, niż europejskie trofeum klasy B. Nie mówią nawet o mistrzostwie Anglii, czy FA Cup.  
Tak rozbuchana formuła Ligi Europy jest dodatkowo niesprawiedliwa dla ekip, które biorą w niej udział . Często odbija się to na wynikach osiąganych w rodzimych ligach. To niepoważne, żeby trzeba było wybierać: albo odpuszczamy w czwartek, albo w weekend.
Widzę potrzebę istnienia drugiego frontu europejskich zmagań klubowych, lecz nie ma konieczności, żeby uczestniczyło w nim aż tyle drużyn. Powrót do formuły Pucharu UEFA byłby rozsądnym wyjściem.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz