wtorek, 28 października 2014

Najtrudniejsza pozycja

fot. dailymail.co.uk
Bramkarz to nie jest najlepsza pozycja na boisku. Udane interwencje są przysłaniane przez bramki graczy z pola, kiedy jednak coś zawali, pamięta się mu to latami. W Premier League dodatkową trudnością jest angielski sposób gry, polegający na licznych dośrodkowaniach. Jednak mam wrażenie, że akurat tam, jak nigdzie indziej docenia się ten fach. Może dlatego na Wyspach gra tak wielu fantastycznych golkiperów.
W tym sezonie furorę robi Fraser Forster z Southampton. Duża w tym zasługa reszty drużyny, bo Święci są sensacyjnie wiceliderem tabeli, lecz Anglik mocno się to tego przyczynił. Przez 810 minut wpuścił jedynie pięć bramek, to zdecydowanie najlepszy wynik w lidze. Nie rozumiem dlaczego Forster nie jest etatowym bramkarzem reprezentacji, no ale Roy Hodgson uważa, że to miejsce ciągle należy do Joe Harta.
Bardzo dobrze idzie również Łukaszowi Fabiańskiemu w Swansea. Transfer do Walii był przez niektórych postrzegany jak zesłanie, ale Polak szybko zadomowił się na Liberty Stadium i udanie zastąpił, oddanego do Tottenhamu Michaela Vorma. Może nie broni jakoś bardzo spektakularnie, lecz przede wszystkim pewnie, z czego jest zresztą znany. Fabiański popełnia mało błędów, dość często udaje mu się zachować czyste konto (dotychczas cztery razy na dziewięć kolejek).
Drugi z Polaków jest bardziej barwny. Wojciech Szczęsny z pewnością rzuca się w oczy genialnymi obronami, jednak czasem potrafi napsuć krwi swoją nieprzewidywalnością. Nie popisał się w meczu z City, gdy jego niepewna interwencja spowodowała stratę punktów. Z kolei przeciwko Galatasaray złapał czerwoną kartkę, kiedy Arsenal prowadził 4-0.
Równie silną frakcję stanowią Belgowie. Simon Mignolet jak do tej pory, stanowi chyba najmocniejsze ogniwo Liverpoolu. Gdyby nie on, słabo grający zespół z Anfield Road byłby jeszcze niżej w tabeli. Wejście do zespołu miał zresztą fantastyczne, bo w końcówce meczu obronił rzut karny, ratując kolegom zwycięstwo. Mignolet dysponuje świetnym refleksem, jego siłą są zwłaszcza interwencje na linii.
Jeszcze lepiej spisuje się jego rodak - Thibaut Courtis. To dla niego Mourinho zluzował Petra Cecha, co świadczy o klasie byłego gracza Atletico. Już w Hiszpanii zachwycał, sięgając po mistrzostwo kraju, a indywidualnie po Trofeum Zamory.  Przy okazji przyczynił się do odpadnięcia obecnego pracodawcy z Ligi Mistrzów; był jednym z bohaterów półfinałowego dwumeczu Chelsea-Atletico. Wychowanek Genk porusza się niezbyt zgrabnie, jakby był wcześniakiem (może jest, nie sprawdzałem), ale broni cudownie. Londyńczycy mają golkipera na lata.
Jedynym, który w najbliższych latach może rywalizować z Belgiem o miano najlepszego w Premier League, jest David De Gea. Pamiętam jego początki w MU. Eufemistycznie mówiąc nie były zbyt udane. Chudy jak patyk Hiszpan, nie radził sobie z grą w powietrzu, ani z grą nogami. Teraz to jednak kluczowa postać klubu z Old Trafford. Jeśli spojrzeć na statystyki z tego sezonu, De Gei nie będzie w czołówce, lecz to wina kiepskiej defensywy drużyny van Gaala. Do mało kogo można tam mieć tak małe pretensje, jak do niego. Mecz z Evertonem to pokaz kapitalnych umiejętności, zresztą z Chelsea też zastopował kilka groźnych akcji The Blues. Nie mogę zrozumieć jakim cudem, bramki reprezentacji Hiszpanii strzeże podstarzały i od dawna bez formy Casillas.    








    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz