czwartek, 26 lutego 2015

Chiński Smok chce pożreć Europę

fot. sport.wp.pl
Wydawało się, że największym wydarzeniem zimowego okienka transferowego będzie podpisanie przez Taye Taiwo kontraktu z Legią Warszawa. Angaż Nigeryjczyka, który może się pochwalić niemałymi osiągnięciami w piłkarskiej karierze miał świadczyć o coraz większym statusie Ekstraklasy, potrafiącej przyciągnąć utytułowanych graczy. Były obrońca Marsylii oblał jednak testy i już o nim zapomniano. Za to niespodziewanie liga straciła jednego z najlepszych zawodników Miroslava Radovicia na rzecz chińskiego drugoligowca.  
Serb w Państwie Środka zarobi 1,5 mln euro za sezon, co pokazuje nam miejsce w szeregu. Przychodzi zespół, o którym chyba nikt wcześniej nie słyszał i bez problemów wyciąga gwiazdę Ekstraklasy, która dodatkowo niedawno przedłużyła kontrakt z mistrzem Polski i zarzekała się, że Warszawa to dla niej stacja docelowa. Rado spotka w Chinach Mateusza Zacharę, który także tej zimy wyprowadził się na wschód oraz Krzysztofa Mączyńskiego już od roku reprezentującego azjatyckie barwy. Będzie miał też okazję pograć w jednej drużynie z ekslegionistą Dongiem Fangzhuo.
Do Hebei China Fortune ściągnął Radovicia jego rodak Radomir Antic, zajmujący posadę trenera w tym klubie. Podjęcie decyzji o przeprowadzce ułatwił pewnie fakt, że ten sam kierunek obrał Nenad Milijas, zatem Serbowie będą stanowić dość silną kolonię nad morzem Wschodniochińskim. Zresztą ta nacja jest chyba ceniona przez rodaków Konfucjusza, bo selekcjonerami drużyny narodowej byli Bora Milutinovic oraz Vladimir Petrovic.  
Chińczycy w ostatnich latach są niezwykle aktywni na rynku transferowym, mieli już u siebie znacznie głośniejsze nazwiska niż ofensywny pomocnik z Polski. Prym wiodą zwłaszcza dwa kluby Guangzhou Evergrande oraz Shanghai Shenhua. Ci pierwsi postawili na włoską myśli szkoleniową, najpierw zatrudniając Marcello Lippiego, a teraz funkcję opiekuna drużyny sprawuje Fabio Cannavaro. Rolę podstawowego napastnika pełnił Alberto Gilardino, obecnie wypożyczony do Fiorentiny. Dużym echem kilka lat temu odbiło się wyłożenie ponad 8 mln euro za Lucasa Barriosa, wówczas znanego zawodnika Borussii Dortmund, inna sprawa że Paragwajczyk zbyt długo nie pobył za Wielkim Murem. 
Ekipa z Szanghaju postanowiła stworzyć superduet Anelka-Drogba. O ile Iworyjczyk  wywiązywał się ze swojego zadania, to Francuz zawodził, tak jak w większości klubów, które dały mu szansę. Teraz największą gwiazdą Niebieskich Diabłów jest Tim Cahill.
Do końca ubiegłego roku świetnie radził sobie Vagner Love, który z mniejszym klubem Shandong Luneng wygrał Puchar Chin. Był również czołowym strzelcem ligi, ale i on nie wytrzymał długo na Dalekim Wschodzie. Wybrał ofertę z ojczyzny kontynuując karierę w Corinthians. Podobnie Seydou Keita, dla którego pobyt w Azji był tylko krótkotrwałym epizodem przed powrotem do Europy. 
Klub Hebei China Fortune powstał ledwie kilka lat temu, na fali gigantycznego wzrostu gospodarczego Państwa Środka. Wszyscy się jednak zastanawiają na ile wiarygodnym pracodawcą są drużyny z tamtego regionu. Nasze doświadczenia z budową autostrad wskazują, że nie zawsze po Chińczykach można spodziewać się solidności. Tym bardziej wobec spadającego tempa rozwoju, najniższego do prawie 25 lat, choć wynik ponad 7 % zwyżki PKB rocznie Polacy wzięliby z pocałowaniem ręki. Trzeba również pamiętać, że piłka nożna jest właściwie obecna tylko na wschodnim wybrzeżu państwa, dużo biedniejszy zachód nie ma żadnego przedstawiciela w najwyższej klasie rozgrywkowej. Futbol stał się tam rozrywką dla bogatych, lecz jest słabo zakorzeniony wśród reszty społeczeństwa. Moda może więc przeminąć tak szybko, jak się zaczęła.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz